O Wandzie, co chciała

– Córko moja – rzekł Krak do księżniczki Wandy – chodzą słuchy, żeś dojrzała do zamęścia, powiedz zatem, kogo chciałabyś poślubić.
– Niemca bym chciała, Niemca – wypaliła Wanda, oblewając się rumieńcem.
– Niemca? – zdziwił się i zafrasował stary ojciec. – A czemuż to?
– A bo tak… – mruknęła księżniczka i pokraśniała jeszcze bardziej.
To przekonało Kraka, więc kazał słać do ościennego kraju heroldów z wieścią o pannie na wydaniu okraszonej sowitym posagiem w postaci kawałka księstwa.

Wyznaczonego dnia w książęcym zamku zjawiło się kilkunastu grafów, aby najpierw bliżej zapoznać się z ofertą, a potem stanąć w szranki o rękę panny, choć dokładnie nie wiedziano, na czym owe szranki miały polegać.
Książę powitał gości z należytymi honorami i zaprosił na ucztę. Wszyscy zasiedli przy okrągłym stole w towarzystwie Kraka. Jedno miejsce pozostało wolne – czekano na Wandę. Ponieważ stół uginał się od dymiących potraw i trunków, a księżniczka nie nadchodziła, zaczęto jeść i pić. Po godzinie biesiadowania i zachwytów nad menu, gdy rozochoconym grafom świeciły się gęby od tłuszczu, a oczka od alkoholu, nagle kapela przestała grać. Zapadła cisza, a do sali wtoczyła się księżniczka, szczerząc ząbki, nieliczne niestety, w szerokim uśmiechu.
Jedni goście zakrztusili się, inni z trudem przełknęli kolejny kęs, wszystkim odebrało apetyt, a kilku wstało i chciało wyjść, ale książęcy wojowie wyrośli nagle jak spod ziemi i zastąpili im drogę.
– O nie, panowie grafowie – rzekł Krak – moja córka chce Niemca i będzie go miała! Siadać mi tu wszyscy i stawać w szranki. Kto wyjdzie, ten wyjdzie za chwilę, ale jeden zostanie. Ty córeczko też siadaj.
Wanda, zezując po absztyfikantach, usiadła na krześle obok Kraka, który kontynuował:
– Teraz będą szranki w formie wyliczanki. Zaczynamy od waszmości, siedzącego po lewej ręce mojej córeczki. Liczymy do trzech w kółko tak, jak poruszają się wskazówki zegara. Ja i moja córka jesteśmy pomijani przy liczeniu. Każdy co trzeci wstaje i wychodzi. Kto zostanie, ten dostąpi zaszczytu poślubienia Wandzi. Zaczynamy… Zaraz…
Księżniczka szarpnęła ojca za rękaw, nachyliła się ku niemu i szepnęła:
– Tatko, tak to zostanie ten stary łysy, a ja bym chciała tego młodego blondyna, co siedzi koło półmiska z ćwikłą.
Krak myślał przez chwilę, po czym ogłosił:
– Drobne zmiany – ja i moja córka także będziemy liczeni, a zaczynamy od Wandzi.

Wyliczankę zakończono, gdy przy stole pozostały trzy osoby – Krak, Wanda i blondyn, który dziwnie pobladł. Książę i księżniczka nie wstali od stołu nie tylko dlatego, że nie byli grafami. Po prostu w trakcie odliczania na żadne z nich nie padło „trzy”.

1.Ilu grafów przybyło do zamku?
2. Na którym miejscu, licząc Wandę jako pierwszą, siedział jej wybranek?
3. Czy zmiana sposobu odliczania była konieczna?

(wg Świata Nauki)

Komentarze z prawidłowymi rozwiązaniami uwalniane są wieczorem w przeddzień kolejnego wpisu. Wpisy pojawiają się co kilka dni.