Sudo-ku tam i tu
Nazywanie sudoku sportem umysłowym wydaje się póki co trochę na wyrost, ale oswojenie się z tym jest tylko kwestią czasu. Przez Europę przelewa się fala turniejów eliminacyjnych do 3. Mistrzostw Świata w Sudoku. Można powiedzieć, że to sport kwalifikowany, w przeciwieństwie do rekreacyjnego, proponowanego m.in. na łamach prasy. Zdarza się, że na najlepszych czeka czek, ale generalnie „sudoking” pozostaje sportem szlachetnym i bezinteresownym, czyli amatorskim.
W ciągu paru minionych tygodni w finałowe szranki stawali amatorzy z Czech, Holandii, Polski, Rosji, Słowacji, Węgier i Włoch. Niektóre finały, w tym polski, miały atrakcyjną kilkuetapową formę. Zadania udostępniane na stronach (nie na wszystkich) to ciekawe, choć z reguły znane odmiany. Najwięcej oryginalności można doszukać się wśród zadań holenderskich i rosyjskich. Miałem pewność, że bardzo nowatorskie będą mistrzostwa Japonii, bo w ubiegłym roku zestaw zadań z japońskiego finału błyszczał pod każdym względem. Tymczasem okazało się, że w ojczyźnie sudoku turniej eliminacyjny nie jest planowany.
Już kiedyś wspominałem, iż w kraju samurajów i sumitów nazwa „sudoku” jest zastrzeżona przez wydawnictwo Nikoli, natomiast członkiem WPF (światowa federacja łamigłówkowa), patronującej mistrzostwom świata w sudoku, jest inne wydawnictwo – Sekaibunka, które w swoich publikacjach określa sudoku jako „nanpure” (skrót od nanbaa puresu, czyli umieszczanie liczb lub numerowanie miejsc). Pierwsze wydawnictwo już od dawna grozi drugiemu paluszkiem za korzystanie z zastrzeżonego szyldu przy okazji organizowania i relacjonowania imprez międzynarodowych. Po ubiegłorocznym „wyskoku” pogroziło tak surowo, że Sekaibunka wycofała się z organizowania mistrzostw, a Nikoli w turnieje się nie bawi, bo po co. Na Mistrzostwa Świata do Goa poleci więc ta sama ekipa, która rozgromiła przeciwników na 2. WSC w Pradze.
Można by sądzić, że gdyby za sudoku zabrali się na serio Chińczycy, to na międzynarodowym forum inne nacje byłyby dla nich tłem, jak w tenisie stołowym. Jednak w Pradze przybysze zza chińskiego muru zamykali stawkę i nic nie wskazuje na to, aby nastąpiła istotna zmiana. W Chinach cała sudokowa para poszła w gwizdek tradycyjnego sportu rekreacyjnego, a konkretnie rynek został zalany sudokowymi zabawkami w stylu „gębojów”. Być może popularność tej formy lekkiej, łatwej i przyjemnej zaowocowała decyzją wzniesienia na Expo 2010 pawilonu, którego dach będzie przypominał diagram sudoku.
Wracajmy do Europy. Niektórzy organizatorzy turniejów strzegą swoich zadań jak oczka w głowie. Decydują o tym względy komercyjne, a konkretnie zamiar publikacji. Wydaje się to trochę dziwne, bo Internet zalany jest sudokami najprzeróżniejszej maści, a turniejowe zadania nie wyróżniają się niczym poza tym, że są turniejowe. Być może ta cecha bywa wystarczającym magnesem, aby przyciągnąć klientów. Tak sobie kombinuję, bo z drugiej strony zwykłego sudoku jest niemal tyle w Internecie, co atomów we wszechświecie, a pisemka z takowym jakoś się na rynku utrzymują, choć jest ich coraz mniej.
Pilnie strzeżone zadania z mistrzostw Węgier dotarły do mnie za pośrednictwem Tomka, który nie bez uszczerbku dla organizmu kultywuje tradycyjną przyjaźń na linii magyar – lengyel. Musiałem tylko przyrzec, że „zdobyczy” nie będę rozpowszechniał. Jednak, mówiąc między nami sudokami, kto nie zna tych zadań, ten nie ma czego żałować. Znacznie ciekawszy pomysł jest dziełem naszego asa atutowego Janka Mrozowskiego, a autor dostępu doń nie ogranicza. Przy okazji ciekawostka, Janek wystartował w eliminacjach do mistrzostw Wielkiej Brytanii. Byłby je pewnie wygrał w cuglach i już zaczynał się uczyć hymnu brytyjskiego, gdy nagle otrzymał taki oto mail od organizatorów:
Jane,
Please note that you must give a valid UK address and you must be a UK passport holder in order to represent the UK at the WSC.
Informując mnie o tym mailu, adresat tak go skomentował: „Jane”! No myślałem, że im chyba coś zrobię. 😉
A oto wspomniana pomysłowa odmiana autorstwa Pana Jana.
Sudoku 3 po 3
Suma trzech cyfr w każdym z trzech wierszy i w każdej z trzech kolumn każdego z dziewięciu sektorów powinna być wielokrotnością trzech.
Pozostałe reguły jak w sudoku klasycznym.
Inny nasz sudoka, Pan Jacek Kozicki (org?), uczestniczył w miniony weekend w finale Mistrzostw Słowacji i był to start na żywo. O ile się orientuję, w Słowacji nie było eliminacji – startował, kto chciał, czuł się na siłach i uiścił 200 koron wpisowego. Były wprawdzie jakieś ograniczenia związane z pojemnością sali, ale o tym i o innych sprawach napisze, mam nadzieję, choć słów kilka, nasz człowiek w Żylinie. Prosimy Panie Jacku o garść wrażeń dotyczących organizacji, atmosfery, zadań i wyników.
Komentarze
Zgodnie z obietnicą opiszę pokrótce moje wrażenia z mistrzostw Słowacji.
Powód wyjazdu.
Po pierwsze, powodem było uczestnictwo – zapewne ostatni raz w tym roku – w sudokowych zawodach po niedosycie związanym z marnym występem na MP (nie chodzi tu o inicjały gospodarza blogu),
Po drugie mam bliżej niż na mistrzostwa Polski, – okazało się to jednak złudne, bo bliżej jest faktycznie jakieś dwa razy, ale podróż jest dłuższa. A propos, pytanie dla logików: „Mamy dwa odcinki, pierwszy czterometrowy, a drugi dwa razy dłuższy. Jakiej długości jest drugi odcinek”?.
Wracając do tematu, w związku z powyższym, ledwie zdążyłem wpadając na „salę-jadalnię” 5 minut przed rozpoczęciem zawodów.
Przyjęcie.
Jako „obcokrajowiec” zostałem przyjęty bardzo gorąco i przedstawiony przez sympatycznego organizatora Jana Farkasa reszcie zawodników. Dodatkowo brak wpisowego, obiad za free i chyba najważniejsze – wygodne miejsce dla przyjezdnych. Dla mnie przypadło naprzeciw mistrza Węgier Zoltána Gyimesi’ego i w związku z tym pozwolę sobie porównywać moje wyniki właśnie z tym zawodnikiem.
Zawodnicy.
W sumie w zawodach wzięło udział 188 Słowaków (nie było przeprowadzanych eliminacji) oraz 7 obcokrajowców (5 Węgrów, 1 Czech i 1 Polak). Czyli słowacka czołówka z Peterem Hudákiem na czele walcząca o prawo reprezentowania Słowacji w Goa.
Zawody.
Runda 1. Zapewne z powodu braku eliminacji i licznego udziału dzieci, pierwsza runda była rundą dla niektórych rozgrzewkową. 20 minut na 8 łatwych, aczkolwiek różnorodnych zadań. Tutaj udało mi się rozwiązać całość 7 minut przed czasem. Zoltán zakończył mniej więcej w tym samym momencie co ja. Wymieniliśmy spojrzenia, sprawdziliśmy rozwiązania (brak punktów dodatkowych za czas) i oddaliśmy kartki.
Runda 2. W tej rundzie należało rozwiązać również 8 zadań, ale tym razem w 40 minut. Poziom był trochę wyższy, jednakże nie bardzo wygórowany. Od razu z założenia jedno zadanie, tzw. Pencilmarks, zostawiłem sobie na koniec, ponieważ dla mnie ten rodzaj sudoku jest nie tyle trudny, co czasochłonny. Polega na tym, że podane są wszystkie możliwe cyfry, które mogą pojawić się w danej kratce a trzeba wytypować, która z nich będzie właściwą, wykreślając te, które się odrzuca drogą dedukcji. Tak jak założyłem, rozwiązałem z różną sprawnością i szybkością 7 pozostałych dosyć zróżnicowanych zadań. Na owe pencilmarks zostało mi 2 i pół minuty, więc niestety skapitulowałem. Zoltán wypadł trochę gorzej nie rozwiązując dodatkowo jeszcze jednego zadania. Później tłumaczył się, że nie doczytał w treści o tym, że jest to sudoku bezstykowe.
Runda 3. I tutaj Jan chyba przesadził i to na całej linii. Do rozwiązania były dwa dosyć trudne zadania (przynajmniej dla mnie, bo nie trenowałem tego typu sudoku, mianowicie: rzymskie – z ujawnieniem tylko niektórych części rzymskich znaków, oraz kolory – na diagramie były umieszczone dodatkowo kratki w trzech kolorach, po dziewięć kratek z każdego koloru, w kratkach jednego koloru należało umieścić 9 różnych cyfr). Na obydwa zadania było przeznaczone, uwaga, 8 minut, słownie OSIEM. Dla mnie na zadaniach szybkościowych czas upływa nieubłaganie. Nie rozwiązałem niestety żadnego z tej dwójki. Zoltán rozwiązał rzymskie i w ten sposób wyszedł na prowadzenie w naszej wewnętrznej rywalizacji.
Runda 4. Znowu runda sprinterska, w dodatku pierwsza na czas. Do rozwiązania były dwa zadania średniej trudności, ale liczyło się tylko rozwiązanie obydwóch zadań przed czasem, który wynosił dla dwóch zadań 16 minut. Jeden z diagramów to klasyczny killer, a drugi to sudoku nieregularne z dodatkowym warunkiem przechodzenia nieregularnych obszarów na przeciwną stronę diagramu. W zasadzie lubię obydwa te typy zadań. Sudoku killer rozwiązany w 9 i pół minuty, pozostałe 6 i pół minuty jakie zostało na nieregularne okazało się dla mnie chyba zbyt dużym obciążeniem czasowym. Wydawało się, że idzie jak po sznurku i skończyłem 1:33 przed czasem, jako jeden z bodajże 12, którzy w ogóle oddali rozwiązane swoje diagramy. Niestety, wkradł się błąd i punkty przepadły. Zdecydowanie zbyt dużo czasu straciłem na killera, który był dosyć łatwy. Zoltán nie zdążył z nieregularnym.
Runda 5. Bicie rekordu Guinessa, którego zasad do teraz nie rozumiem. Nie wiem, czy chodziło o czas, czy o ilość osób rozwiązujących zadanie, czy może o tych szczęśliwców którzy poprawnie rozwiążą zadania. W każdym bądź razie rozwiązać należało zwykłe klasyczne sudoku, a deadline wynosił 15 minut. Sudoku okazało się nad wyraz trudne i po 10 minutach mój diagram wyglądał jakbym go rozwiązywał szósty dzień, z dziesiątkami małych cyferek i pozostałościami po mazaniach gumą tak, że trudno było już się połapać w tym, co jest na diagramie. Najszybciej rekordowe sudoku rozwiązał bodajże Pavel Jaselský w czasie 5:25, w sumie poprawnie diagram rozwiązało mniej niż 10 osób.
Po piątej rundzie pojawiły się wyniki, pokazane w bardzo nieprzyjazny sposób – przez rzutnik. 195 osób było przewijanych ręcznie w Excelu, tak, że trzeba było się wstrzelić w moment kiedy pojawiło się szukane nazwisko na płótnie wielkości ~ 0,6 x 0,6 metra (na które wpatrywało się bez mała 200 osób). Jeśli dobrze spostrzegłem na tym etapie zajmowałem 21 miejsce, pierwszy był Peter Hudák, kolega z ławki – Zoltán – miejsce 12.
Półfinał – awansowało 32 zawodników słowackich, obcokrajowcy startowali poza konkurencją. Do rozwiązania były 4 zadania, ciekawe odmiany o dosyć wysokim stopniu trudności. Czas na rozwiązanie – 28 minut. Odmiany dość skomplikowane, żeby opisywać tutaj reguły, przytoczę więc tylko nazwy: Sumdoku, Blocks, Neighbours i czwartego niestety nie pamiętam, gdyż nie zdążyłem nań nawet spojrzeć :). Efektem mojego wysiłku było jedno rozwiązane zadanie (Sumdoku) w czasie około 16 minut, pozostałe 12 minut nie wystarczyło na ukończenie Sąsiadów, chociaż było blisko. Wśród Słowaków jedynie Hudák rozwiązał dwa zadania. 16 osób ukończyło 1 zadanie, pozostali żadnego. Czas rozwiązania jednego zadania wyłonił finałową ósemkę. W tej rundzie zabłysnął za to Zoltán, który miał rozwiązane aż trzy diagramy. Niestety, oficjalne wyniki nie obejmują tej rundy wśród obcokrajowców. W tej rundzie spostrzegłem, że Polak i Węgier to dwa bratanki. Węgrzy (oprócz Zoltána który był pod moim czujnym okiem 🙂 dobre parę minut po końcowym odliczaniu próbowali ukradkiem wypełniać swoje diagramy.
Finał – szczerze mówiąc nie widziałem finału, ponieważ spieszyłem na powrót do domu. Oficjalne wyniki przedstawiają zdecydowane zwycięstwo Petera Hudáka, który jako jedyny rozwiązał w finale 2 zadania, na dodatek w czasie lepszym, niż czas rozwiązania przez drugą osobę jednego zadania.
Podsumowanie sportowe.
Do mistrzostw świata w Goa zakwalifikowali się Peter HUDÁK, František IVANČO oraz Blanka LEHOTSKÁ. Peter Hudák wydaje się być dobrze przygotowany do obrony podium wywalczonego w Pradze. Aczkolwiek wszyscy są do pokonania przez naszych orłów :).
Podsumowanie organizacyjne.
Pozytywy:
– sympatyczne przyjęcie,
– ciekawe odmiany sudoku,
– duży przekrój wiekowy oraz porównywalna ilość uczestników obojga płci,
– duża ilość uczestników (ma to jednak i słabe strony),
Negatywy:
– prezentacja wyników,
– kolejka po obiad wydłużająca znacznie czas trwania zawodów,
– zbyt krótki czas na trudne zadania (albo po prostu trzeba być kapkę lepszym),
Ogólnie gratuluję Słowakom udanej imprezy i życzę udanej organizacji mistrzostw świata w 2009 roku właśnie w Żilinie.
P.S. Posiadam zadania z pierwszych pięciu rund, ale w „pobazgranej” formie. Wyślę Panie Marku mailem dwa zadania, które moim zdaniem są ciekawe.
Pozdrawiam
Najwyższy czas, aby nasz as atutowy Janek Mrozowski zastąpił na tronie Thomasa Snydera, to Brytyjczycy wiedzieliby o kogo chodzi i nie dochodziłoby do nieporozumień.
Pozdrawiam
Witam.
Rozwiązanie „Sudoku 3 po 3”:
5 1 6 8 4 3 2 7 9
3 8 7 2 1 9 5 4 6
4 9 2 5 7 6 8 1 3
9 2 4 6 5 1 7 3 8
1 6 5 3 8 7 4 9 2
8 7 3 9 2 4 1 6 5
7 5 9 1 6 2 3 8 4
2 3 1 4 9 8 6 5 7
6 4 8 7 3 5 9 2 1
Pozdrawiam
Piotr
Zadania z mistrzostw Słowacji są już dostępne na stronie słowackiej. Tytuł linku: ulohy1, ulohy2 itd.
Pierwsza część rzeczywiście banalna – 6,5 minuty plus czas na spokojne sprawdzenie.
Druga część: nie zrobiłem tylko B2, mimo przestrogi w poście Orga, wziąłem diagram za klasyczny i męczyłem się niesamowicie. Gdybym zauważył dodatkowy warunek na początku, szacuję, że czas byłby ok. 35 minut.
Trzecia runda – rzeczywiście przegięcie. Nie zrobiłem żadnego. Najpierw wziąłem się za rzymskie, ale kiedy po ok. 6 minutach rozwiązanie zbliżało się ku końcowi, wyskoczył błąd i było po ptokach.
Podrażniony niepowodzeniem w 3 rundzie, ruszyłem z kopyta w czwartej, kończąc obydwa zadania dokładnie w 5 min 15 sek. Ile by było za to bonusa? Drugie pytanie: Skończył ktoś szybciej?
Tak sobie myślę, że może organizatorzy pomylili czasy przeznaczone na rundę 3 i 4.
Czekam Jacku na zadania z playoffów, bo takowych na stronie nie ma.
PS. Ten Węgier, czy tam Horvath 😉 musiał popełnić parę błędów, bo z Twojej relacji wynika, że powinien zdobyć 27 pkt, a okazuje się, że miał 24.
Do Orga:
Wśród czytających Łamibloga chyba nie ma logików, bo nikt nie podał odpowiedzi na twoją zagadkę, więc proszę podaj rozwiązanie.
Pozdrawiam
Drugi odcinek jest dwunastometrowy. Mam nadzieję, że nikt nie czekał pół roku na rozwiązanie.
Dwa razy taki by miał osiem metrów, czyli tyle co raz większy.
CO TO ZA BZDURA !
Odpowiedź pochodząca od „org” byłaby prawidłowa gdyby zechciał zapisać pytanie na które odpowiadał. Tymczasem odpowiadał na pytanie ile wynosi długość odcinka o dwa razy dłuższego od czterometrowego a zapytał ile wynosi długość odcinka dwa razy dłuższego od czterometrowego. Prawie to samo ale”o” robi różnicę(czterometrową).
PS
Na przyszłość: przy zadaniach z logiki zachować najwyższą staranność bo to minimum – przy zadawaniu pytań również. (…)
Skoro wypowiada się absolwent prawa, to ja mam pytanie. Spotkałem się z opinią, że można „kłamiąc mówić prawdę”. Zaskoczyło mnie to, bo zawsze sądziłem, że aby było kłamstwo, to złe intencje muszą iść w parze z fałszem. Dlatego chciałbym się dowiedzieć czy to prawda i jak ma się do tego prawo (w Polsce i na świecie)? Czy znane są w ogóle przypadki osób przekazujących prawdziwe informacje z przekonaniem o ich fałszywości, a jeśli tak to jak zostały osądzone?
Uprzejmie proszę o odpowiedź.
Mile widziałbym podanie źródeł.
Pozdrawiam
SZKIC.
Zderzenie prawdy obiektywnej – materialnej z prawdą formalną -wynikającą z dokumentów to najprostszy przypadek możliwego zderzenia modelowo czystej prawdy i modelowo czystej nieprawdy w dwóch różnych obszarach.
Sporządzanie dokumentów zgodnie z najlepszą wiarą i wiedzą lecz niezgodnie z prawdą obiektywną to właśnie owo kłamstwo w wykonaniu piszącego prawdę (z zasady nie karalne chyba, że w świetle prawa istniał obowiązek „pogłębienia wiedzy”).
Sporządzanie dokumentów niezgodnych z prawdą ze świadomością ich niezgodności z prawdą to waśnie przypadek złych intencji w parze z fałszem (z zasady karalne chyba, że skutki nie są penalizowane).
Niestety życie jest bardziej skomplikowane niż modele proste.
Kolejny możliwy przykład (odwrotny w stosunku do pierwszego) to nadawanie komunikatu w przekonaniu, iż jest on fałszywy, co przy fałszywości przekonania powoduje, że możliwa jest prawdziwość komunikatu – wtedy mówi prawdę kłamiąc.
Zwracam uwagę na różnicę (przy pozornym jej braku) w sformułowaniach:
a) kłamiąc mówić prawdę,
b) mówić prawdę kłamiąc.
Wskazówka:w obu sytuacjach na pierwszym miejscu jest stan obiektywny na drugim zaś stan świadomości podmiotu.
Nie praktykuję w zawodzie prawniczym stąd nie odniosę się szerzej do pozostałej części pytań. Poprzestanę na uwadze, że aby kłamstwo było objęte odpowiedzialnością karną (penalizowane) musi ono wywołać
negatywny dla dobra chronionego skutek.
Tak więc osoba w sytuacji b) zazwyczaj nie podlega odpowiedzialności bo zazwyczaj niczemu, nikomu nie szkodzi. Znowu ta prawnicza maniera: „zazwyczaj”. Ano tak. Bo na przykład: zapytany o znane mi nazwisko tajnego agenta podaję inne, zmyślone, „trafiając” przypadkowo w konkretną osobę, której nie można wykluczyć ze zbioru tajnych agentów. Wtedy…
Źródło:
sorry – z niczego czyli z głowy.
Pozdrawiam
To jest super:
„…
zapytany o znane mi nazwisko tajnego agenta podaję inne, zmyślone, ‚trafiając’ przypadkowo w konkretną osobę, której nie można wykluczyć ze zbioru tajnych agentów.
…”
I kto to rozstrzygnie? 🙂
Absolwencie prawa, dziękuję za objaśnienia. Pogłębiają one moje zdumienie tym, że kłamstwo w swej treści rozumiane może być jako prawda. Jest zrozumiałe, że prawnicy z praktycznych względów czynią takie rozróżnienia na a. i b. jak opisałeś (wersję a. możnaby nazwać pomyłką, prawda?). Natomiast moje wątpliwości (które, jak się obawiam, rozwiać prędzej mógłby jednak językoznawca niż prawnik) są następujące: kim właściwie jest kłamca? Liczą się tylko intencje czy również wartość logiczna zdania? I jak ma się do tego poprawność obydwu sformułowań: „kłamiąc mówić prawdę”, „mówić prawdę kłamiąc”?
No właśnie. W końcowych pytaniach zawarty jest trop do odpowiedzi.
Ocena uzależniona jest od tego co chcemy rozpatrywać – wartość logiczną wypowiedzi, czy intencje podmiotu.
W pierwszym przypadku każdy kto wygłasza komunikat zawierający obiektywnie nieprawdę, bez wzgledu na intencje (również „omyłkowicz”) głosi fałsz – terminologia logiczna.
W drugim przypadku każdy kto wygłasza komunikat będący świadomym zaprzeczeniem posiadanej wiedzy (włącznie z sytuacją gdy wiedza nieprawidłowa ) jest kłamcą – terminologia potoczna.
Myślę, że rozterkę pomoże zwalczyć następujące rozróżnienie:
prawda (1) i fałsz (0) to wartościowany przez logikę obiektywny stan rzeczy a mówienie prawdy i kłamanie to przejaw woli człowieka.
Jako że homo sapiens ułomnym jest to czasami kłamiąc (intencja) podaje treść o wartości logicznej 1 i odwrotnie sądząc że mówi prawdę podaje treść o wartości logicznej 0.
Powyższe powierzchowne rozważania są jedynie próbą poczynienia wstępu do zagadnienia i niestety tylko przybliżają do odpowiedzi na wszelkie pytania związane na gruncie prawa z zagadnieniem: kto to jest kłamca (np. przestępstwo przeciwko dokumentom).
Jeszcze mniej dają sie zastosować do sytuacji kłamiacego świadka. Zdarzenia zaszłe, opisania których od swiadka się wymaga, w znaczeniu obiektywnym nie podlegają wartościowaniu logicznemu na 1 i 0.
Mam nadzieję, że próbując wyjaśnić nie zagmatwałem jeszcze bardziej.
PS
Ja niestety nie mam zbyt wiele czasu ale dla bardziej szczegółowych rozważań proponuję rozpisać wszelkie możliwe modele konfrontacji stanu obiektywnego i zamierzeń i dalej na tym „ćwiczyć”.
Pozdrawiam
Absolwencie prawa,
Kwestia jest z pewnością złożona, lecz nie w wielości i różnorodności możliwych sytuacji leży problem.
Jak podaje Słownik Języka Polskiego PWN (sjp.pwn.pl) kłamać to „świadomie mówić nieprawdę”, a kłamstwo to „twierdzenie niezgodne z rzeczywistością, mające wprowadzić kogoś w błąd”. I tego się trzymam. Natomiast jeśli przypomniałbyś sobie tytuł podręcznika, w którym spotkałeś sformułowania typu: „kłamiąc mówić prawdę” itp., to byłbym wdzięczny za informację.
Pozdrawiam