Czwórki twórz
Przed czterema tygodniami odnowiłem znajomość z grą Connect Four i odtąd ją pogłębiam – z co najmniej czterech powodów. Po pierwsze, ostatnio jestem, że tak powiem, kółkowo-krzyżykowy, czyli w typie tej gry. Po drugie, była to jedna z moich ulubionych rozrywek przed laty nie pomnę ilu (ale nie więcej niż 33, bo wtedy powstała), a przyjemnie czasem powspominać kawalerskie czasy. Po trzecie, jest często, a niesłusznie, uważana, podobnie jak na przykład chińczyk, za grę dziecięcą, więc wypada przy okazji przeciw takiemu mniemaniu zaprotestować (nie znaczy to oczywiście, że dorośli nie grywają w chińczyka, a dzieci w Connect Four). Po czwarte, dowiedziałem się, że w przygotowaniu jest książka poświęcona tej grze. I dodatkowo po piąte: na stronie internetowej jakiegoś brytyjskiego tabloidu przeczytałem, że gwiazda popu, Beyoncé Knowles, ujawniła obiekt swojej miłości: I love Connect Four. I’m really good at it. I swear, I could kick anyone’s ass at Connect Four.
Ponieważ także czuję się w tej grze mocny, więc narażając się na kick zamierzam rzucić wyzwanie madam Beyoncé. Sądzę zresztą nieskromnie, że mam spore szanse kicka unicknąć, bo od dwóch tygodni w pojedynkach z osobami i programami nie przegrywam, najwyżej zdarzają się remisy. Na mocnych sparingpartnerów do czwórek trafiam między innymi na kurniku, a witryn www z tą grą jest co niemiara.
Tym z Państwa, którzy dawno nie mieli z „konektem” koneksji, wystarczy zapewne rzut oka na poniższe zdjęcie, aby przypomnieć sobie reguły, a dla nowicjuszy krótki opis.
Plansza 7×6 postawiona jest „na sztorc”. Kolumny są jak szyby w kopalni, a dwaj gracze na przemian wrzucają w nie po jednym pionku swojego koloru. Każdy pionek spada do oporu, zatrzymując się w określonym rzędzie. Układ wszystkich wrzuconych pionków jest cały czas dobrze widoczny. Wygrywa ten, kto ustawi cztery swoje pionki w jednym ciągłym rzędzie – poziomym, pionowym lub ukośnym – czyli jak w poczciwym kółku i krzyżyku, tylko o jeden znak więcej.
Cokolwiek pochlebnego by o tej grze nie powiedzieć, nie ulega wątpliwości, że jest to jednak zabawa logiczna wagi lekkiej. Od 20 lat wiadomo, że rozpoczynający zawsze może wygrać, wrzucając pierwszy pionek do środkowej kolumny, a jeśli wybierze cztery skrajne (oprócz trzech środkowych), to przegra, zaś dwie pozostałe kolumny są remisowe – takie rozstrzygnięcia nastąpią oczywiście wówczas, gdy strony będą wykonywać najlepsze ruchy. W praktyce zatem te informacje na niewiele się przydają – istotne, że prosta strategia nie jest znana i prawdopodobnie nie będzie.
Podejrzewam, że pani Beyoncé czuje się mocna w te klocki, bo ma (podobnie jak ja) spore doświadczenie poparte teorią, której podstawy można znaleźć na przykład w niemal już klasycznych pracach Allisa i Allena. Właśnie ten drugi (profesor Uniwersytetu w Rochester, zajmujacy się głównie lingwistyką komputerową) przygotowuje wspomniane dziełko – „The Complete Book of Connect 4”; publikacja spodziewana jest mniej więcej za rok. To przekonujący dowód złożoności strategii gry, która wygląda na infantylną, więc często za taką uchodzi.
Kandydatom na mistrzów tworzenia czwórek proponuję zmierzyć się z poniższym zadaniem – twardym orzechem (z prawej strony); natomiast to z lewej jest pestką dla początkujących. W obu łamigłówkach należy wskazać „wrzutkę” zapewniającą krzyżykom najszybszą wygraną.
* * *
Pora na wyniki konkursów z dwu poprzednich wpisów. Rozwiązania podaję gwoli formalności, bo wszystkie nadesłane były poprawne.
W pierwszym zadaniu kółkowo-krzyżykowym ruch przypada na „kółkarza” Charliego, zaś w drugim Charlie wygrywa posunięciem b-e-h (szybko i łatwo) albo jednym z czterech – d, f, g, i. Rozwiązanie Unisolu stanowi gra „NIAGARA”.
Zwycięzcą, że tak powiem, spektakularnym pierwszego konkursu jest Andrzej69, który jako jedyny podał wszystkie rozwiązania drugiego zadania, więc za wnikliwość zasługuje na wzmiankę zaszczytną. Natomiast nagrody przypadły w wyniku losowania następującym osobom:
– w pierwszym konkursie gra Manila trafi do ja_na,
– w drugim Niagary powinien się podziewać Mikolaj.
Laureatów proszę o kontakt pod adresem m.penszko@polityka.com.pl w celu ustalenia sposobu przekazania gier.
Fundatorem nagród jest Egmont Polska, wydawca obu planszówek, które goszczą na naszym rynku mniej więcej od miesiąca, zaś od kilku lat zbierają pochlebne opinie w innych krajach, a nawet uginają się pod brzemieniem paru wyróżnień.
Obie gry stanowią propozycję atrakcyjnej zabawy dla dzieci od lat 8 do 108 – trochę umysłowej, a trochę losowej. Jeśli ktoś szuka w grach relaksu i przygody raczej emocjonalnej, niż intelektualnej, to po godzinnej partyjce powinien mieć poczucie przyjemnie „straconego” czasu. Zainteresowanych zachęcam do zerknięcia na ciekawe opiso-recenzje Manili i Niagary autorstwa Marka Pańczyka.
PS Komentarze z rozwiązaniami uwolnię w weekend.
Komentarze
Z lewej: D2 i przy opierającym się do końca niebieskim kółku koniec nastąpi na linii B4-E1
Z prawej: G2. w tym momencie niebieski nie może nic wrzucić do kolumn D, F i G, bo przegra. nie będę rozpisywał dlaczego, bo o tym napisze Andrzej69 😉 w pozostałych przypadkach strategia krzyżyków jest taka aby kłaść zawsze tam, gdzie przed chwilą położyły kółka (z wyjątkiem kolumny C – wtedy E, i odwrotnie). W końcu niebieski będzie musiał coś umieścić w D, F lub G jako pierwszy. Poza tym, nigdzie w międzyczasie niebieskiemu się czwórka nie ułoży.
Nie wiem czy jest to najszybsze rozwiązanie ale na razie nie znalazłem szybszego
Pestkowo-orzechowy strzał:
d2 i g2
Pozdrawiam
1 zadanie d2
2 zadanie g2, faktycznie trudniejsze…
W lewym: wrzut do kolumny d
W prawym: wrzut do kolumny g
„Pestka dla początkujących”:
1.X-d2 O-e2 (grozi 2. X-e2)
2.X-d3 O-d4
(jeśli 2…O-e3 to 3.X-e4,
a w pozostałych przypadkach 3.X-e3
i 4.X-d4 lub 4.X-e4)
3.X-c3
i krzyżyki wygrywają – kółka nie mogą grać
3…O-e3 ani 3…O-b3
z uwagi na 4.X-e4 lub 4.X-b4;
przy innych ruchach krzyżyki same zajmują jedno z tych pól tworząc dwie jednoczesne groźby.
„Twardy orzech”:
Tutaj nie będę rozpisywać wszystkich wariantów, a podam jedynie sposób rozgrywki.
1.X-g2
jeśli 1…O-f1 to 2.X-f2;
jeśli 1…O-d4 to
2.X-d5 O-dow
3.X-f1 O-f2
4.X-f3;
a jeśli 1…O-g3 to
2.X-g4 O-dow
3.X-f1 O-f2
4.X-g4.
Jak widać kółka nie mogą umieszczać swoich znaków w kolumnach „d”, „f” i „g”.
W pozostałych („a”, „b” i po jednym polu w „c” i „e”) jest parzysta liczba wolnych miejsc, które gdy zostaną już wszystkie zajęte (krzyżyki również będą umieszczać swoje znaki tylko tam) ruch będzie znowu przypadać na kółka i zostaną one zmuszone do jednego z zagrań wymienionych wcześniej.
Oczywiście krzyżyki muszą uważać na kontrgroźby, ale nie będzie to trudne, gdyż możliwości kółek są niewielkie (rzędy „4” i „6”, przekątne a2-e6 i a6-d4 oraz kolumny „a” i „b”). Dobrą taktyką jest w tej sytuacji umieszczanie krzyżyka nad wrzuconym chwilę wcześniej kółkiem (w przypadku wypełnienia kolumny „c” lub „e” – podobne zagranie w drugiej z nich). Dzięki temu zajmujemy parzyste rzędy parując wszystkie groźby.
Pozdrawiam
AB
Pierwsza pozycja (lewa):
X gra d. O forsownie odpowiada e. X gra e. Grozi zagranie d i w następnym ruchu d albo e z utworzeniem czwórki, więc znowu forsownie O musi zagrać e. Teraz X gra d i O forsownie odpowiada d. Dalej już prosto, X gra c, O musi zagrać b i X kończy partię grając b.
Druga pozycja jest do wygrania nieco mniej bezpośrednio:
X gra g. Takie zagranie wyłącza z gry kolumnę f. X nie ma powodu tam grać, a jeśli O tam zagra, X wygrywa natychmiast. Co więcej, to zagranie wyłącza także z gry kolumnę d. Jeśli O tam zagra, X również zagra d i w następnym ruchu f. Wtedy O będzie musiał odpowiedzieć f i X wygra znowu grając f. Tak więc wykazałem, że po zagraniu X w g gramy dalej bez kolumny d i f (X nie chce tam grać, a O nie może). W pozostałych kolumnach jest parzysta liczba wolnych miejsc (przyjmuję ciche założenie, że O nie ma zapewnionej wygranej grając w pozostałych kolumnach, ani nie jest w stanie zmusić X d zagrania d ani f). Tak więc mamy parzystą liczbę wolnych miejsc i zaczyna O. A więc X skończy i będzie ruch O, a wolne będą tylko kolumny d i f. A więc X ma zapewnione zwycięstwo.
Ten komentarz umieszczam gwoli wyjaśnienia mojej ostatniej wypowiedzi pod drugim konkursem (poprzedni wpis), która dla wielu mogła okazać się trochę niezrozumiała.
Muszę przyznać, iż nagrodami zaskoczył mnie Pan jednak, Panie Marku.
A już udało mi się dorobić taką fajną teorię. 🙂
Ale po kolei…
Po rozwiązaniu zadań pierwszego konkursu odpuściłem sobie odgadywanie nagrody, gdyż skupiłem się wtedy na innych wątkach (kwintet, antyspam).
Czytając komentarze innych osób (z nieudanymi „strzałami”), zaintrygowała mnie jednocześnie zapowiedź nieujawniania trafień aż do zakończenia drugiego konkursu. Po ukazaniu się jego warunków, gdy okazało się, iż jego rozwiązanie jest jednocześnie nazwą nagrody i dodatkowo jest to nazwa geograficzna (!), przyszła mi do głowy myśl, że tak naprawdę jest to jeden dwuetapowy konkurs (aż dwa konkursy pod rząd? czy to nie zbyt piękne? 😉 ) i nagroda w nim to zarówno miasto wspomniane w pierwszym wpisie jak i „znana nazwa geograficzna” oraz anagram wyniku Unisolu w drugim.
Po rozwiązaniu „rodzynka” przystąpiłem do anagramowania. „Niagarę” udało mi sie uzyskać dość szybko, ale:
Po pierwsze: to wodospad lub rzeka, a nie miasto – to akurat nie musiało stanowić dużego problemu: często nad znanymi rzekami znajdują się miasta o identycznej nazwie, same jednak mało znane (polskim przykładem, z punktu widzenia obcokrajowca oczywiście, może być Wisła: jako rzeka ma dużą szansę być znana, ale miejscowość, o ile nie pojechał tam na narty, przypuszczalnie nie).
Po drugie: podejrzewałem, że nawet gdyby takie miasto istniało, to znajdowało by się stosunkowo niedaleko od wodospadu, a w znalezienie takiej nazwy na innym kontynencie niezbyt chciało mi się wierzyć (i to akurat słusznie).
Dlatego też początkowo odrzuciłem „Niagarę” i próbowałem anagramować dalej.
Zastanawiałem się nawet nad „Gagarinem” (wspomnianym zresztą dla żartu przez kogoś) – w końcu mogłoby istnieć takie miasto w Rosji (i, jak sprawdziłem przed chwilą, rzeczywiście istnieje!), ale raczej nie można by go zaliczyć do „znanych nazw geograficznych”.
Nie ukrywam, że miałem ambicję rozgryzienia anagramu, a nie poszukania gotowej odpowiedzi np. w internecie.
Jednak po prawie godzinie bezowocnych prób stwierdziłem, że chyba nie pójdę na łatwiznę, jeśli, na wszelki wypadek, wpiszę do wyszukiwarki „Niagara” i „gra”. Liczyłem, że nic sensownego się nie znajdzie i w ten sposób odrzucę potencjalny fałszywy trop. Tu, jak łatwo zgadnąć, myliłem się. Zgodnych wyników było sporo, a czytając wiele pochlebnych recenzji stwierdziłem, że prawdopodobieństwo, iż właśnie ta gra byłaby nagrodą jest olbrzymie.
Zaniechałem dalszych anagramów i postanowiłem poszukać „Niagary” gdzie indziej. Zacząłem od Wikipedii, ale tu niestety rozczarowanie. Co prawda są aż dwa miasta o takiej nazwie, ale oba na północy Stanów, czyli, w stosunku do Los Angeles, o rząd wielkości bliżej.
Tak więc znowu konsternacja. Ale po chwili przebłysk (pozwolę sobie powtórzyć z mojego poprzedniego komentarza): skoro nie chce góra do Mahometa, to może Mahomet do góry, czyli poszukajmy innego Los Angeles.
I tym razem sukces! Jest! 🙂 W Chile. Jeszcze tylko sprawdzić odległość… Obu miast Niagara na mapie nie znalazłem, ale ponieważ było podane, w których stanach leżą, można było położenie z grubsza oszacować. Z chilijskim Los Angeles nie było problemu, a odległość sie zgodziła!!! 🙂
W tym momencie byłem już pewny takiego obrotu rzeczy.
Przy okazji odpowiedziałem sobie na pewną, cały czas nie dającą mi spokoju, wątpliwość, że pierwsza wzmianka o nagrodzie (czyli rozwiązaniu) mogłaby za bardzo ułatwiać sprawę. W tej sytuacji nie było szans. Wręcz przeciwnie: na zasadzie dezinformacji – utrudniała ją!
I stąd też moja wypowiedź, że „każdy kto szukał rozwiązania opierając się na zadanej odległości od Miasta Aniołów był z założenia skazany na porażkę i że zagadka w takiej formie jak w pierwszym wpisie jest praktycznie nie do odgadnięcia”.
Wyszło na to, że trochę przechytrzyłem. A szkoda… Taka fajna dorobiona teoria. 😉
Pozdrawiam
AB
Do Tomka:
Muszę Ci pogratulować zdolności przewidywania. 🙂
Zastanawiam się tylko, czy mam Ci podziękować za uznanie, czy „podziękować” za złośliwość (w związku z moim rozpisywaniem się)? 😉 😉 😉
Chyba to jednak znak, że należałoby się trochę skracać. 🙂
Pozdrawiam
AB
Do Andrzeja69:
Wprowadzenie skrótów do twoich komentarzy, to tak jak obiad bez deseru, więc potraktuj komentarz Tomka jako uznanie.
Pozdrawiam
Zdecydowanie nie złośliwość, bo szczerze to podziwiam, że się komuś chce tak rozpisywać