Ostatni cesarz Shikaku

Dałbym już spokój shikaku i zajął się jego znacznie młodszym, a mało znanym krewniakiem, gdyby nie komentarze kilku osób, dotyczące zadania z poprzedniego wpisu, w rodzaju Piotrowego S.: „zadanie jeszcze łatwiejsze od poprzedniego”. Ponieważ poza tym na trudność żadnego shikaku, także tego ze strony Thomasa Snydera, nikt nie narzekał – wręcz przeciwnie, pojawiło się nawet określenie „banalne” – więc upewniło mnie to w przekonaniu, że shikaku należy do typów łamigłówek, że tak powiem, prostych z natury albo immanentnie i permanentnie. Nie dość, że zawsze na początku w diagramie musi się trafić jakiś prostokąt-pewniak, to w trakcie rozwiązywania bez kłopotu, krok po kroku, można oznaczać kratki-pewniaki, które muszą zostać objęte jakimś konkretnym prostokątem, a prostokąty nietrudno zamykać. Droga do celu jest więc gładkim lub tylko odrobinę wyboistym spacerkiem, bo układając zadanie, dużych wertepów, zagrażających połamaniem głowy, sprokurować nie sposób. Wędrówka może być co najwyżej długa i żmudna, jeśli diagram ma rozmiary XXL.

Wyszperałem w archiwum shikaku, które wygląda na najtrudniejsze z tych, jakimi dysponuję. Małe nie jest, ale i tak mniejsze niż Snyderowe.

Proponuję zacząć od testu spostrzegawczości, czyli wypatrzyć w diagramie wszystkie prostokąty-pewniaki (ile ich jest?). A kogo wymiary nie przestraszą, czyli przystąpi do dzielenia i dotrze do mety, tego odpowiedź na pytanie: w ilu miejscach krzyżują się linie dzielące? – będzie mile widziana. Równie wdzięczny będę za ocenę, czy zadanie jest bardziej trudne, czy bardziej żmudne.

Komentarze z prawidłowymi rozwiązaniami uwalniane są wieczorem w przeddzień kolejnego wpisu. Wpisy pojawiają się co 3-4 dni.