Co i gdzie

Na każdych mistrzostwach główkołamaczy są zadania i zdarzenia, które przechodzą do historii. Uczestnicy 3. Mistrzostw  Świata w Sudoku zapamiętają przynajmniej trzy. O pierwszym już wspominałem we wpisie z 11 maja – to pogrom Reszty Świata przez Jakuba Ondrouška w Sztafecie. Drugim jest totalna klęska Amerykanów w układankowej rundzie nazwanej Tiles, czyli (nomen omen homonimowo) Płytki (umysł) ;-).

Była to runda drużynowa, kończąca zmagania przed etapem play-off – pomysłowa i atrakcyjna. Zawodnikom sypnięto trzy diagramy różnych rodzajów sudoku pocięte na 27 kawałków. Zacząć należało od rekonstrukcji, czyli ułożenia trzech puzli, a potem jak zwykle rozwiązać „obrazki”.
Wiele wskazuje na to, że Amerykanom zaszkodziło zbyt drużynowe potraktowanie zadań, zwłaszcza że było ich czterech do trzech diagramów i każdy chciał coś robić (gdzie kucharek sześć). Byłoby pewnie rozsądniej, gdyby najsłabszy poszedł na piwo zamiast pomagać pozostałym, z których każdy w skupieniu uporałby się w mig ze swoją działką. A tak zamiast spodziewanych przynajmniej 1200 punktów wyszło zero i ostatnie miejsce.

Trzecia niespodzianka to czwarte sudoku finałowe z konkurencji w stylu klasycznym.

Goa_5.JPG 

Jak Płytki pokonały Amerykanów, tak to zadanie okazało się batem na rewelacyjnego Jakuba Ondrouška, który tak w nim pobłądził, że potrzebował aż 13 minut na zapełnienie wszystkich kratek. Pozostałym też szło opornie, a swoje zmagania opisał na blogu Thomas Snyder. Z opisu wynika, że zadanie wymaga korzystania z metody prób i błędów; od stosowania bardziej zawiłych technik (skrzydła, łańcuszki, cykle, unikalne prostokąty itp.) mistrz się odżegnuje, bo z reguły prościej i szybciej można osiągnąć cel „strzelając”.

Warto przy okazji wspomnieć, że cokolwiek dobrego by nie powiedzieć o sudoku jako zabawie intelektualnej, to rozwiązywanie wymaga jednak przede wszystkim spostrzegawczości i koncentracji. Reszta, zwłaszcza w wydaniu sprinterskim, jest w większości zbiorem metod, czyli schematów, których znajomość to najwyżej połowa sukcesu. Niemal równie ważne jest, aby szybko dostrzec, co i gdzie można zastosować, czyli znaleźć miejsce, w którym da się skorzystać z konkretnego sposobu.

Na ogół uważa się, że metoda prób i błędów jest nieelegancka i łamigłówkom na wysokim poziomie nie przystoi. W zasadzie racja, ale nie widzę nic złego w tym, aby na turniejach lub mistrzostwach pojawiało się choć jedno „diaboliczne” zadanie, w którym błądzi się z umiarem. Pewnie, że wówczas wtrąca się przypadek, ale bez odrobiny szczęścia lub pecha byłoby nudno, a poza tym gra idzie o pietruszkę, więc najistotniejsza jest zabawa. We wspomnianym zadaniu umiar zachowano i jest ono całkiem udane mimo dość szybkiego docierania do „ściany”.
Stosując najprostsze, najczęściej stosowane sposoby da się ulokować siedem osiem cyfr:

Goa_6.jpg 

Co dalej? Oto zagadka i trening dla przyszłych mistrzów: proszę znaleźć pole, w które w wyniku prostego wnioskowania (jakiego?) można wpisać kolejną cyfrę, a potem jeszcze trzy dwie. Po tej „akcji” wolnych pozostanie 38 pól i wówczas trzeba już będzie próbować i błądzić – chyba.

Zainteresowanych innymi rodzynkami z Mistrzostw zapraszam za miesiąc do lipcowego numeru „Wiedzy i Życia”.

PS Nadsyłane poprawne rozwiązania uwolnię w sobotę