Stymuluję potencjał

W poprzednim wpisie zapowiadałem, że zajmę się pewnym „bulwersującym” zadaniem z 3. Mistrzostw Świata w Sudoku. Zrobię to następnym razem, bowiem po przeczytaniu we wtorkowej Gazecie Wyborczej artykułu Fitness dla mózgu postanowiłem trochę zmienić temat. Trochę, ponieważ wśród zalecanych we wspomnianym artykule ćwiczeń, które będą miały pozytywny wpływ na stymulowanie twojego potencjału intelektualnego (czyż to nie brzmi pięknie? ;-)), jest takie: Graj w ulubione gry. Brydż, szachy, sudoku bądź rozwiązywanie ambitnych krzyżówek to fantastyczny trening dla szarych komórek. I kto to pisze? Kto namawia do sudoku i krzyżówek? Dwóch amerykańskich profesorów psychiatrii i nauk behawioralnych – Roderick Gilkey i Clint Kilts. No comments. Ciekawe, że w angielskim pierwodruku, opublikowanym pół roku temu w Harvard Business Review, nie ma mowy o ambitnych krzyżówkach tylko o konkretnym dziale krzyżówek – w dzienniku New York Times. W tłumaczeniu pojawiło się uogólnienie, bo ze wskazaniem podobnego przykładu w polskiej prasie byłby kłopot.

Do tematu dbania o umysł w celu zachowania wysokiej sprawności intelektualnej media powracają co pewien czas od co najmniej kilkunastu lat. Na ogół kolejne publikacje różnią sie od poprzednich niczym bliźniak od bliźniaka. Autorzy powołują się na najnowsze badania, epatują fachową terminologią, a wnioski praktyczne, które dla przeciętnego czytelnika są najciekawsze, brzmią z reguły tak samo i niezbyt odkrywczo. Można je zamknąć w jednym zdaniu: bądź aktywny umysłowo (czytaj, dyskutuj, główkuj, ucz się, np. języka) i fizycznie (gimnastykuj się, biegaj, pływaj, pedałuj), odżywiaj się zdrowo (ryby, warzywa, owoce) i bądź pogodny.

Jeśli chodzi o moje skromne poletko, warto znaleźć sobie jakąś formę rozrywki umysłowej sprawiającą przyjemność – nawet niekoniecznie ambitną. W prasie wybór jest niestety niewielki, dominuje krzyżówka, trafia się sudoku (zadania szachowe i inne ciekawe formy zostały w naszych redakcjach niemal doszczętnie wytępione); znacznie bogatszą gamę łamigłówek oferuje Internet. Stopień trudności zabawy nie jest ważny, natomiast istotne, aby próbować pokonywać przeszkody, gimnastykując w ten sposób umysł – ale z umiarem, nie przejmując się zbytnio, jeżeli materia stawia opór nie do przeskoczenia. Wbrew pozorom tu także nie chodzi o to, by złowić króliczka, ale by go gonić, choć oczywiście dotarcie na szczyt to duża frajda i bodziec do kolejnej wspinaczki. W związku z tym lepiej zaczynać od umiarkowanego poziomu, bo wtedy łatwiej doświadczyć pierwszych rozkoszy łamania głowy i satysfakcji z osiągnięcia celu.

Artykuł pary profesorów zaczyna się od informacji o Winstonie Churchillu, który kurzył jak lokomotywa, za kołnierz nie wylewał, odżywiał się wbrew wszelkim dietom i ruszał tylko tyle, żeby otoczenie widziało, że żyje – a mimo to dociągnął do dziewięćdziesiątki sprawny intelektualnie jak młodzieniaszek. Po przeczytaniu takiego wstępu przez moment sądziłem, że oto mam przed sobą arcyciekawy artykuł o sensacyjnych wynikach badań świadczących o tym, że używki, bezruch i obżarstwo mają pozytywny wpływ na stymulowanie potencjału intelektualnego. Niestety, zawiodłem się, ale nie tracę nadziei, że nauka dorówna mediom w pogoni za sensacjami.

Natomiast WINSTONA CHURCHILLA proponuję póki co umieścić „za kratkami” (z prawej) w sposób podobny do tego, w jaki trafił za nie LESZEK MILLER (po lewicy).

Chur_1.jpg

Jak widać dla brytyjskiego męża stanu przeznaczono 12 kratek, czyli o jedną więcej niż różnych liter w nazwisku, co stwarza szansę na jedną powtórkę (choć nie wykluczam, że 11 kratek by wystarczyło). Zabawa jest jakby układaniem takiego rodzaju łamigłówki, jaka była rozwiązywana we wpisie z 1 lutego. Tam można zapoznać się z zasadami, a potem przystąpić do stymulowania potencjału.

PS Jak w MILLERze dwie sąsiednie litery L „zaliczane są” na jednym polu, tak w CHURCHILLu do zakończenia nazwiska wystarczy jedna kratka z L.