Początki bitwy

Już w latach 60., a zapewne i nieco wcześniej, gra w okręty była powszechnie znana i popularna. Na nudnych lekcjach często się nią zabawialiśmy. Pamiętam nawet „dramatyczne” sytuacje, gdy chwilę ciszy przerywał głośny szept w rodzaju b5, pudło lub trafiony-zatopiony, po czym klasa wybuchała śmiechem i obie floty były rekwirowane jako dowód „przestępstwa” albo lądowały w koszu, a dwaj admirałowie na korytarzu.

Marynistyczne wspomnienia powróciły, gdy kolega po fachu zapytał mnie o rodowód tej mocno losowej, ale całkiem sympatycznej gry-kartkówki. W dodatku kilka dni później, oglądając jeden z odcinków serialu Numb3rs, zauważyłem animowaną ilustrację wypowiedzi Charliego, która dotyczyła właśnie bitwy morskiej.

Początki bitwy pozostają właściwie zagadką. Niewielkich podobieństw do niej można doszukać się w kilku grach planszowych wydanych na przełomie XIX i XX wieku, ale brak jest dowodów potwierdzających informacje podawane w różnych źródłach (m. in. w Wikipedii), jakoby okręty były już wówczas popularne albo że wymyślili je angielscy lub rosyjscy żołnierze podczas I wojny światowej.
W tym kontekście zaskakująca jest anegdotka cytowana przez amerykańskiego historyka Johna Tolanda w książce The Dillinger Days. Wynika z niej, że w roku 1920 osadzeni w izolatkach jednego z amerykańskich więzień skazańcy oznaczali okręty na wyłożonych kwadratowymi kafelkami posadzkach cel i grali, krzycząc do siebie przez ściany, ku zdumieniu strażników, którzy początkowo nie mogli się połapać, o co chodzi.
Czyżby bitwa morska była dziełem najgroźniejszych amerykańskich przestępców? Warto uwzględnić to, że książka została napisana na początku lat 60., gdy gra w okręty była już bardzo popularna nie tylko w Stanach Zjednoczonych. Zapewne autor anegdoty zasugerował się aktualną modą, natomiast więźniowie zabawiali się jakąś podobną grą. Nie bez znaczenia jest też fakt, że publikacje Tolanda są na ogół mocno kontrowersyjne (np. głośna 3-tomowa bibliografia Hitlera).

W genealogii bitwy morskiej jak dotąd pewne jest jedno: w roku 1931 w Nowym Jorku wydana została gra Salvo, której reguły były bardzo zbliżone do dzisiejszych. Prezentowała się nadzwyczaj skromnie: niewielkie pudełko zawierało po prostu kilkadziesiąt kartoników; na każdym wydrukowane były dwa diagramy 10×10 – jeden do rozmieszczenia okrętów, drugi do oznaczania strzałów. Krótko mówiąc, gra do kilkudziesięciorazowego użytku, ewentualnie więcej, jeśli ktoś chciałby korzystać z gumki.
Różnice między Salvo a późniejszymi okrętami widoczne są na poniższych diagramach, przedstawiających przykładowe rozmieszczenia floty na akwenach – pierwszy pochodzi z instrukcji sprzed 76 lat, drugi odpowiada standardowej wersji współczesnej (jeden cztero-, dwa trzy-, trzy dwu- i cztery jednomasztowce).

 bit_1.jpg

Jak widać dawna flota była znacznie skromniejsza – brakowało jednomasztowców a wszystkie jednostki mogły „pływać” także na ukos; inaczej mówiąc, kratki-maszty nie musiały stykać się bokami, tworząc prostokąty-okręty – wystarczał kontakt rogami, byleby wszystkie znajdowały się na linii prostej. Ubogą flotę rekompensowała agresywna gra: każdy ruch był salwą złożoną z sześciu strzałów.

Przypadek odgrywa w bitwie morskiej niemałą rolę – i bardzo dobrze, bo dzięki temu są emocje i zabawa. Istotne, że na myślenie, analizowanie sytuacji i wybór optymalnej strategii też pozostaje sporo miejsca, a nawet zdarzają się sytuacje będące w gruncie rzeczy łamigłówkami logicznymi. Oto przykład.

Przeciwnik zniszczył nam prawie całą flotę. Jest pewne, że następną kanonadą pośle na dno naszą ostatnią jednostkę. Ruch przypada jednak na nas, a dotychczasowe efekty naszych ataków przedstawione są na poniższym diagramie.

bit_2.jpg

Jak widać ostrzelaliśmy dokładnie większość planszy, zatapiając trzy okręty: dwu-, trzy- i czteromasztowiec. Reszta floty skupiła się na dotąd nie atakowanym akwenie 5×5 (szary obszar). Czy możemy tak przeprowadzić atak, aby wygrać, czyli jedną serią strzałów zniszczyć pozostałe siedem jednostek?
Wszystkich reguł gry chyba nie muszę  przypominać, poza dwiema:
– okręty nie mogą się stykać, nawet rogami;
– po celnym strzale (trafienie lub trafienie i zatopienie) akcja jest kontynuowana, czyli ten sam gracz natychmiast wykonuje następny strzał; dopiero pudło kończy atak i strzelać może przeciwnik – jeśli jeszcze ma czym.