SudologIQ i Sudo-Q
Odwiedziłem dziś wczesnym rankiem moją ulubioną szczawnicką kafejkę. Wcześniej kupiłem Wyborczą – jak zwykle w poniedziałek głównie ze względu na ciekawy reporterski Duży Format, ale tym razem także z powodu dodatku SudologIQ. Było przyjemnie, bo w miarę cicho i pustawo, zwłaszcza w porównaniu z niedzielnym zgiełkiem, gdy parkingi zapełniły się autami ceprów. Przejrzałem wspomniany dodatek, zwiastujący książkę z podobnymi rozrywkami i przymierzyłem się do zamieszczonych w nim zadań.
Kiedy pod koniec lata minionego roku SudologIQ ukazało się w Niemczech, znajomy sudokowicz zza Odry przysłał mi mail ze wzmianką o „profanacji sudoku”, które zostało wykorzystane jako podpórka quizów. Mocno przesadził, ale rozumiem go. Miał jednak o tyle rację, że quizy, czy jak kto woli testy, zdecydowanie w SudologIQ dominują. I to takie, które kojarzą się z pierwszym etapem nieobecnego od ponad czterech lat w Polsce (teraz podbija Afrykę) teleturnieju Milionerzy – w każdym podane odpowiedzi należy ustawić w określonej kolejności albo zestawić w pary.
Czy są u nas miłośnicy quizów? Czy w ogóle można być takowym? Sporadycznie trafiają się quizy w prasie, jest ich trochę w internecie. Z wiedzowych teleturniejów quizowy stylowy i z renomą ostał się tylko „Jeden…z dziesięciu”, a i tak sporo wskazuje na to (obym się mylił), że jego dni są policzone. Zresztą większość osób ogląda takie teleturnieje ze względu na towarzyszące im emocje, podobnie jak stres dodaje swoistego uroku testom egzaminacyjnym. Quiz bez emocji ma niewielką siłę przyciągającą. Ot, przyjemnie jest czasem sprawdzić się, błysnąć wiedzą lub pamięcią – i tyle.
Z drugiej strony miłośnicy sudoku na SudologIQ się nie skuszą. To zupełnie co innego rozwiązywać zadanie logiczne ułożone tak, by do celu zmierzało się jak po sznurku, a co innego błądzić w przypadkowej plątaninie cyfr. Rasowych sudokowiczów taka sytuacja raczej irytuje niż wciąga.
W pierwszej chwili pomysł SudologIQ wydaje się ciekawy. Przypomina trochę receptę na krzyżówkę, która podbiła świat w latach 20. ubiegłego wieku i także jest w gruncie rzeczy quizem z podpowiedziami – są nimi oczywiście skrzyżowania słów. Jednak miłośników krzyżówek, a więc zabawy erudycyjnej, zwykle przeciwstawia się amatorom sudoku. Choć to nie reguła, że kto lubi krzyżówki, tego sudoku nie bawi, tym niemniej trudno oprzeć się wrażeniu, że SudologIQ jest próbą pożenienia ognia z wodą.
Było już kilka prób łączenia quizu z sudoku. Udana, a nawet bardzo udana jest moim zdaniem tylko jedna – cieszący się dużą popularnością na Wyspach Brytyjskich teleturniej Sudo-Q. Jego zasada jest prosta: jeśli wskażesz właściwą odpowiedź w quizie, masz prawo wpisać cyfrę we wskazane pole diagramu. Proszę zwrócić uwagę na zachowanie istoty sudokowej zabawy, a zwłaszcza na podkreślenie jej logicznego aspektu: we wskazane pole na pewno można wpisać jedną i tylko jedną cyfrę – przypatrz się uważnie, kombinuj, analizuj i myśl, by ustalić jaką, no i staraj się to zrobić jak najszybciej. Sam smak. Zapraszam do degustacji na stronę teleturnieju, gdzie bywam częstym gościem, głównie dla zrelaksowania się po łamaniu głowy nad znacznie twardszymi orzechami.
Komentarze
Przejrzałam dziś tę książeczkę z „GW”. Mnie również te zadania nie wydają się ciekawe. Nie bardzo rozumiem zamysł – jakiego sobie założyli odbiorcę? Takiego, który wie, ile produkujemy owsa czy jęczmienia i w pamięci poukłada ten urobek rosnąco (czy jakoś tak, grymaszę z pamięci), czy takiego, który z miłą chęcią będzie ślęczał przed każdym sudoku nad encyklopediami i mapami? To ma być rozrywka? Ja dziękuję, choć łamigłówki bardzo lubię i zadania erudycyjne też.
Dziękuje Panie Marku za informację o stronie angielskiego teleturnieju. Istotnie zabawa jest bardzo sympatyczna i wciągająca. A przy okazji można podszkolić angielski.
Pozdrawiam
Ten teleturniej jest naprawdę ciekawy, dużo ciekawszy od sudologIQ. Mogliby coś takiego zrobić w Polsce. 🙂
Teleturniej jest rzeczywiście świetny. Ale chciałabym też bronić SudologIQ. Quizy są właśnie na tyle trudne, żeby nikt nie był w stanie rozwiązać całej zagadki bez odwoływania się do zasad sudoku, dlatego zdarzają się takie pytania jak „ile produkujemy owsa czy jęczmienia”. Różnorodność pytań sprawia, że w każdym diagramie znajdzie się takie, od którego łatwo jest zacząć oraz takie, które należy akurat do naszej „specjalności” (dla mnie to akurat „uszereguj wyrażenia liczbowe w kolejności rosnącej”). Ponadto prawidłowe rozwiązanie łamigłówki sprawia, że o pewną wiedzę możemy się wzbogacić, w końcu liczby, które odgadniemy na podstwie zasad sudoku przekładają się na rozwiązanie quizu (ja już teraz będę pamiętać co to jest „mitenka” 🙂 ). Dodam, że przy rozwiązywaniu żadnego z zadań nie korzystałam jak na razie z pomocy encyklopedii i map (ani internetu), a jeśli trafią się takie trudniejsze diagramy, to sądzę, że będzie to albo w momencie, gdy nie będę w ogóle wiedziała jak zacząć, albo na samym końcu, gdy pozostaną mi dwie możliwości – jednakowo prawdopodobne i zgodne z regułami sudoku.
Gdyby polskie wydanie SudologIQ kosztowalo tak jak niemiecka wersja 10 EUR, to pewnie bym sie nie skusila, ale za 5 PLN, to naprawdę świetna rozrywka! 😀
Mozna sie zgodzic z tym, ze SudologIQ ma walory edukacyjne, ale nazwanie go swietna rozrywka jest conajmniej watpliwe. Moim zdaniem przypomina ono cwiczenia z podrecznika uzupelnione podpowiedziami.
Paulino, rozumiem ze zabawa moze Ci sie podobac, ale ostatnie zdanie Twojej wypowiedzi brzmi nieco zaskakujaco. Wynika z niego, ze to, czy rozrywka jest atrakcyjna, czy nie zalezy od tego, ile za nią zapłacimy