O uwodzeniu

Dostałem do zrecenzowania polskie wydanie książki Christopha Drössera Matematyka. Daj się uwieść. Na okładce znajduje się dopisek „światowy besteseler”, ale to raczej pobożne życzenie wydawcy (PWN). Chyba że świat się skurczył albo określenie „bestseler” zdewaluowało, bo książka nie została wydana w innych językach niż niemiecki i polski. Szczerze pisząc, wynudziłem się podczas lektury, co nie znaczy, że książka jest zła. Po prostu nie jest dla mnie, bo już jestem przez matematykę uwiedziony, ale gdybym nawet nie był, to raczej nie uległbym ani temu czym, ani w jaki sposób autor próbuje zauroczyć czytelnika.
Temat niemal każdego z kilkunastu rozdziałów jest albo elementarny, szkolny albo znany skądinąd – wielokrotnie opisywany w publikacjach popularno-naukowych. A na czym polega podstawowy sposób uwodzenia, przedstawię na przykładzie, którego w książce nie ma, ale jest w stylu tych, które są.

Ze stacji A do stacji B wyjeżdża pociąg z prędkością… itd. – już wiadomo, że chodzi o sztampowe zadanie. Christoph Drösser uatrakcyjniłby je, umieszczając w przedziale np. Pamelę Anderson i Davida Hasselhoffa, którzy prowadziliby długi, obfitujący w dygresje, pretensjonalny dialog, dotyczący oczywiście także samego zadania. Czy to dobry sposób na „uwiedzenie”? Wątpię.

Generalnie autor stara się pokazać, że matematyka pojawia się w różnych codziennych sytuacjach, np. sprawa sądowa może mieć związek z twierdzeniem Pitagorasa, a ruch drogowy można dyscyplinować równaniami. Jednak, po pierwsze – nie ma w tym nic osobliwego, a po drugie – najbardziej urokliwe w matematyce jest coś dokładnie odwrotnego, czyli abstrakcja. Raczej więc nie chodzi o uwodzenie, a o zainteresowanie przykładami zastosowania matematyki na co dzień. Tylko że przykłady są na ogół trywialne, a książka nie jest dla dzieci, więc ciekawa może być głównie dla dorosłych matematycznych dyletantów, którzy np. uważają, że jeśli auto przejechało połowę drogi z prędkością 50 km/h, a drugą połowę z prędkością 150 km/h, to jego średnia prędkość na całej drodze wyniosła 100 km/h.

W książce jest kilkanaście zadań rozrywkowych zwanych „obliczankami”. Większość z nich – niestety – bardzo przypomina podręcznikowe albo trąci myszką. Kilka znał od dziecka mój dziadek. Poniższego nie ma wśród nich, ale też należy do klasyki, choć nieco figlarnej.

– Jeśli potrzebuje pani tylko jeden, zapłaci pani 12 złotych – rzekł sprzedawca do klientki – ale dwanaście kosztowałoby 24 złote, a na przykład za 144 należałoby się 36 złotych.
Co kupowała klientka?

Komentarze z prawidłowymi rozwiązaniami uwalniane są wieczorem w przeddzień kolejnego wpisu. Wpisy pojawiają się co 3-4 dni.