Serce z cyfr

Sercowa dyktaturka nie omija w połowie lutego także łamigłówek, zwłaszcza jeśli forma sprzyja wariacjom na temat. Nic nie mam przeciwko Walentynkom, wręcz przeciwnie, ale towarzysząca im komercyjna otoczka oraz świąteczna presja budzą u wielu osób, także u mnie, mieszane odczucia.

Mało bywam w wielkim świecie, a telewizor włączam wyłącznie na wybrane programy (głównie sportowe), ale także doświadczam „tyranii” Walentynek – oczywiście na łamigłówkowym poletku.
Na internetowych stronach z sudoku sercowych zadań nie brakuje. Wszystkie nie tylko, jak zwykle, biją w jednym rytmie (na dziewięć), ale także są graficznie bliźniacze –  rozmieszczenie ujawnionych na początku cyfr tworzy symboliczny kształt serca. Niełatwo takie zadanie ułożyć, ale gdy widzę jego setny wariant, to lekko mnie odrzuca. Przed rokiem pojawiła się nawet książeczka wyłącznie z takimi sercowymi zadaniami – „Heart Sudoku”. Wydana została w Anglii, ale autorem jest Włoch Luigi Poderico. To dziełko interesujące jako kuriozum, a także przykład na słuszność porzekadła „co za dużo, to niezdrowo”. Kto pierwszy raz zobaczy jedno takie zadanie, ten się uśmiechnie i chętnie rozwiąże, ale czy będzie miał ochotę na porcję XXL – bardzo wątpię. Nic dziwnego, że chętnych do zakupu było niewielu, więc okaz z gabinetu osobliwości trafił do Internetu, można go sobie obejrzeć i ściągnąć w wersji elektronicznej za friko.

Po tych ciekawostkach zachęcanie Państwa do rozwiązywania sudoku z sercem zakrawa na perwersję. Odważę się jednak, bo chodzi o przypomnienie sudoku „historycznego”. Opublikowałem je w „Gazecie Wyborczej” równo 9 lat temu, czyli gdy słowo „sudoku” jeszcze nie było znane nigdzie poza Japonią. Łamigłówkę nazwałem „9 po 9” i pod takim określeniem pojawiała się od czasu do czasu w moich rubrykach łamigłówkowych. Przy okazji warto przypomnieć, że pod tą nazwą sudoku zadebiutowało w Polsce w 1997 roku w czerwcowym numerze „Wiedzy i Życia”.

Oto moje niełatwe serce:):

Suds_1.jpg