Kuszące zamczyska

Zwykle zabezpieczam rower blokadą z zamkiem szyfrowym trzycyfrowym. Zabezpieczenie jak dotąd się sprawdza, choć wiem, a nawet miałem okazję przekonać się, że idealne nie jest. Pewien cyklista, przypinając po sąsiedzku rower zamkiem z kluczykiem, stwierdził, że z moim zapięciem poradziłby sobie w pięć minut. Mierzyłem czas, wyszło prawie siedem, ale jednak. Gratulując powiedziałem, że znam osobę, która z jego zapięciem poradzi sobie w trzy minuty. Uśmiechnął się i stwierdził, że gdyby zgubił kluczyk, też nie sprawiłoby mu to większego kłopotu. Krótko mówiąc, miałem do czynienia z fachowcem.

Grono fachowców jest zapewne niemałe, zwłaszcza w krajach, gdzie pedałowanie jest nagminne. Tam też nierzadko korzysta się z tradycyjnych, prostszych i pewniejszych, przynajmniej teoretycznie, zabezpieczeń. W Holandii często widywałem nawet mocno sfatygowane rowery przywiązane grubymi łańcuchami na których wisiały kłódy wielkości pięści. Tamże parę razy natknąłem się na pana w garniturze robiącego zakupy z kołem rowerowym. Reszta roweru, solidnie zabezpieczona, czekała przed sklepem.

Niesiłowe pokonanie zamka to chyba jedno z niewielu przestępstw pospolitych, które wymaga sporych kwalifikacji – wiedzy, zręczności, wprawy, inteligencji. Fachowcy, czyli, co by nie mówić, potencjalni włamywacze, tworzą nawet organizacje, które mają swoje strony internetowe. Można na nich znaleźć dość dokładne opisy radzenia sobie z konkretnymi urządzeniami. Oczywiście każdy poprzedzony jest asekuracyjnym wstępem, że chodzi o pomoc osobom, które zgubią klucz albo zapomną szyfru.

Amatorami lockpikingu – tak określa się to podejrzane hobby, obejmujące głównie mechaniczne, a więc jakby łamigłówkowe inaczej „rozbrajanie” zamków – bywają zresztą całkiem zacne, znane osoby. Należał do nich na przykład wybitny fizyk Richard Feynman, postać skądinąd renesansowa ze względu na bogatą peletę zainteresowań. W kwietniu 1945 roku, w liście do pierwszej, przedwcześnie zmarłej żony Arline, przyszły noblista pisał:

Bardzo lubię łamigłówki, a każdy zamek jest jak łamigłówka, trzeba go otworzyć bez używania siły. Jednak zamki szyfrowe wprawiają mnie w zakłopotanie. Podobnie jak czasami ty…

Opisy rozważań i poczynań „włamywacza” Feynmana można znaleźć w uroczej książce „Pan raczy żartować, panie Feynman!”. Drugie wydanie ukazało się przed paroma miesiącami, a okładka nawiązuje do zamkowego tematu, choć w książce jest mowa o bardzo wielu bardzo różnych sprawach.

Feyn.jpg

Mimo wszystko nie będę podawał adresów stron lockpikingowych, aby nie być posądzonym o kuszenie do złego. Zresztą zainteresowani i tak sobie poradzą. Zachęcę tylko do zerknięcia na polską stronę, która jest także antylockpickingowa. Warto również obejrzeć ciekawą i przejrzystą animację pokazującą jak działa klasyczny rotacyjny zamek szyfrowy stosowany w sejfach, czyli taki, jaki pokonywał Henryk Kwinto.

Z szyfrowymi zabezpieczeniami ma dziś do czynienia prawie każdy na co dzień, przede wszystkim dzięki rozpowszechnieniu domofonów, bankomatów i wielu innych „sekretnych” urządzeń, choćby telefonów komórkowych.
Ominięcie lub ustalenie kodu, sposobem lub na logikę, jest praktycznie prawie niemożliwe, ale zdarza się. Na przykład, jeśli drzwi otwierane są zawsze tym samym kodem, to podpowiedzią bywa „wyrobienie” niektórych przycisków. Fachowcy znają oczywiście bardziej wyszukane metody, jednak o tym już na innych stronach.

Tymczasem proponuję relaksową zabawę w otwieranie kłódki, która jest w gruncie rzeczy sprawdzianem szybkości rozwiązywania prostych zagadek liczbowych, a także łamigłówkę z czasów, gdy pocztą przesyłano kuferki z wrzeciądzami.

Załóżmy więc, że chcemy przesłać znajomemu zamknięty na kłódkę kuferek. Załączenie do przesyłki kluczyka jest oczywiście ryzykowne, wręcz bezsensowne. Powiedzmy wprost: jakąkolwiek formę przesłania klucza wykluczamy. Jak najprościej poradzić sobie z taką sytuacją, czyli jak zrobić, aby znajomy dostał się do kuferka nie włamując się doń?

Uwaga: w środę w Łamiblogu zadanie konkursowe z nagrodą.