Ostrawa – pojedynek
Ostrawa zrobiła na mnie wrażenie wielkiego wyludnionego miasta. Ponad 300 tysięcy ludzi, sobota, godziny popołudniowe, a na głównych ulicach cichosza. Światła na skrzyżowaniach migają prawie dla nikogo. Nawet na słynnej Stodolní tylko grupka Japończyków. Może w weekend wszyscy się byczą po pracy w domowych pieleszach. A może akurat w telewizji było coś ciekawego, na przykład transmisja z turnieju… sudoku.
Á propos: każde klasyczne zadanie sudoku ma „słabe punkty” – tak sobie nazwałem układy cyfr, z których można wywnioskować, gdzie i jaką kolejną cyfrę należy wpisać. Im więcej słabych punktów pojawia się w trakcie rozwiązywania, tym łatwiej na jakiś trafić i tym szybciej można zmierzać do celu. Jeśli w danej chwili taki punkt jest jeden w całym diagramie, to ja będę go szukał średnio powiedzmy 5 minut, a mistrzowi sudoku 5 dan:) wystarczy 0,5 minuty. Wydaje się więc, że cała sztuka polega na szybkim kojarzeniu spostrzegawczości (widzenie całości, o którym wspomniałem w poprzednim wpisie) z dość prostą logiką. Gdy logika staje się bardziej zawiła, zwłaszcza wielostopniowa, jak w przypadku niektórych zaawansowanych sposobów rozwiązywania (można o tym poczytać w Sudopedii), wówczas nawet najlepsi są w kłopocie. Po prostu nie mają tych sposobów obcykanych, bo po co. Na turniejach, gdy materia stawia znaczny opór, lepiej strzelać, niż kombinować, gdzie i jakim sposobem należałoby się posłużyć. Bywa nawet korzystniej dwa razy pobłądzić i dopiero za trzecim trafić na właściwą drogę, niż szukać układów cyfr i zawiłych sposobów do zastosowania w tych układach. Próbowanie i błądzenie trwa po prostu krócej.
Sudoku wymagające stosowania skomplikowanych technik tkwi w głębokiej niszy. W prasie się nie pojawia, bo czytelnika, który chciałby się pobawić, zniechęci i zirytuje. W repertuarze turniejowym też jest niemile widziane. Na mistrzostwach świata w Goa trafiło się jedno i zostało ostro skrytykowane przez Thomasa Snydera.
Znowu á propos: z kolegą Snyderem bawimy się od roku w układanie zwykłych sudoku zwanych czasem „graffiti”. To takie figlarne diagramy, w których rozmieszczenie cyfr przypomina jakiś realny kształt. Jedno sudoku graffiti, a konkretnie SudoQ, przywiozłem do Ostrawy w celu sfinalizowania wirtualnego mini-pojedynku między mistrzem Polski i mistrzem Czech w konkurencji sudoku klasyczne. Janek Mrozowski (na zdjęciu w stroju sportowym, czyli na zajęciach z gimnastyki… szarych komórek) rozwiązywał zadanie wcześniej. Jan Novotny (z prawej) sprawdził się w Ostrawie.
Zadanie SudoQ jest proste. Zachęcam do „druknięcia” i rozwiązywania na czas – warto porównać się ze światową, jak by nie było, czołówką. Wynik lepszy albo niewiele gorszy od uzyskanych przez mistrzów będzie potwierdzeniem Państwa talentu, który albo się marnuje, albo jest wykorzystywany w innej dziedzinie, albo – startują Państwo w turniejach sudoku.
SudoQ
Nasz mistrz uwinął się w 85 sekund (2/3 cyfry na sekundę!), Jan Novotny w 98. Trzeba jednak uwzględnić to, że Czech miał nieco trudniejsze warunki.
Wyniki turnieju w Ostrawie utwierdzają mnie w przekonaniu o nieprzeciętnym talencie Janka Mrozowskiego. Zdziwiłbym się, gdyby za mniej więcej pół roku na 4. Mistrzostwach Świata nie znalazł się w pierwszej trójce. Zakładając oczywiście, że wreszcie będzie w tej imprezie uczestniczył.
Komentarze
Sparafrazuję Grzegorza Halamę, znanego kabareciarza: „gdyby błyskawica błyskała jakieś parę miliardów razy wolniej mógłbym powiedzieć, że rozwiązałem powyższe sudoku z prędkością błyskawicy.” 😀
Łamigłówkę „rozprułem” (ukłon w kierunku Pana Marka 😉 ) w 32… minuty. Satysfakcja jednak była ;). Doszedłem do wniosku, że mrowie cyfr w diagramie miast ułatwiać rozwiązanie, utrudnia. Trudniej spamiętać przeprowadzone „ataki” i uniknąć fałszywych tropów. Gdy zadanie ujawnia niewiele cyfr i rozwiązanie wydaje się być trudniejsze, łatwiej zapanować nad sytuacją w diagramie 😉
Pozdrawiam
196 sekund, a raczej powinienem napisać 3 minuty i 16 sekund. Gdyby nie to, że Janek już dawno swoimi czasami wybił mi sudoku z głowy to bym się załamał, ale już się uodporniłem.
To prawda, że sudoku klasyczne najbardziej obrazuje kto ma uzdolnienia do sudokowania. Dlatego wolę udziwnienia, które dają złudzenie, że jest szansa pokonać mistrzów.
By zbliżyć się do czasów najlepszych nie wystarczy już znajomość technik i wprawa, potrzeba dodatkowo pokusić się o przejście kursu szybkiego czytania, albo raczej kursu zwiększenia obszaru widzenia, aby nie wodzić wzrokiem po planszy. A różnica w samej szybkości rozwiązywania poprzez wzrost zakresu patrzenia pomijając inne zdolności wydaje się DIAMETRALNA. Może ktoś się pokusi o wyznaczenie wzoru na szybkość przeanalizowania diagramu sudoku ze względu na zakres widzenia?
Ktoś kto potrafi objąć wzrokiem cały diagram wykonuje tę czynność poprzez jedną jednostkę czasu. Ktoś kto obejmuje wzrokiem 9 kratek musi przy klasyku stracić aż 9 jednostek na kwadraty 3×3, następne 9 jednostek na wiersze i 9 kolejne na kolumny, bo trudno jest te czynności pogodzić razem zwykłemu śmiertelnikowi. Dodatkowo trzeba stracić czas na poskładanie tego do kupy. A co jeśli ktoś wzrokiem obejmuje „tylko” 4 kratki lub jedną? To oczywiście rozważania w DUŻYM uproszczeniu, ale można śmiało powiedzieć, że zależność rośnie wykładniczo, pytanie tylko jaki jest ten wykładnik.
To tak jakby kazać rozwiązać dwóm osobom sudoku rozłożone na całej powierzchni krakowskiego Rynku (nawiązując do dzisiejszego etapu Tour de Pologne), tylko jeden biega po całym rynku szukając zależności i zapominając wielokrotnie to co już widział, a drugi siedzi na wieży kościoła Mariackiego i ma wszystko jak na dłoni. Zakładając, że nic mu nie zasłania ;).
I jeszcze jedna kwestia, ciekawe czy jest jakiś sawant, który ma zdolności zdatne do wykorzystania przy sudoku.