Minister, król i inne figury

Gdybym był ministrem edukacji, wprowadziłbym do szkół gry logiczne. Niekoniecznie jako odrębny przedmiot, ale też nie na zasadzie próby czy eksperymentu, tylko konsekwentnie i trwale. Korzyści z takiego posunięcia można by wymienić sporo. Jeśli matematyka jest w gruncie rzeczy nauką myślenia, to gry logiczne są bardzo efektywną i bardzo przyjemną formą tej nauki.

Pomysł nie jest zbyt odkrywczy, bo rozrywkowe łamanie głowy pojawia się w szkołach nierzadko, także w Polsce, głównie dzięki tym nauczycielom, którzy je lubią i dostrzegają jego zalety. Czasem w ramach lekcji, częściej na kółkach zainteresowań; co istotne – z reguły jest przez uczniów, zwłaszcza tych młodszych, bardzo lubiane.

Niedawna epidemia sudoku sprawiła, że w wielu krajach łamigłówka ta pojawiła się na lekcjach jako ilustracja prostych zależności logicznych, a równocześnie zabawa umysłowa. W przeszłości bywało też odwrotnie – moda na gry zaczynała się od szkoły. Tak było w przypadku masterminda, przeboju sprzed ponad 30 lat. Decyzją brytyjskiego Departamentu Edukacji i Nauki wybrano wówczas zestaw gier do promowania w szkołach. Obok szachów i go znalazło się wśród nich kilka nowych pozycji, między innymi właśnie mastermind – tak zaczęła się jego najpierw brytyjska, a potem światowa kariera.

Szachy mają oczywiście największą szansę na to, by oficjalnie i uroczyście, w biało-czarnym mundurku, pójść do szkoły. Na razie do niej tu i ówdzie na krócej lub dłużej wstępują – pojawiają się w programach zajęć obowiązkowych niektórych szkół społecznych. Korzyści intelektualne, psychologiczne i społeczne oraz frajda, jaką sprawiają uczniom szachowe lekcje są tak oczywiste i widoczne, że wnioski dyrektora jednej z takich szkół nie budzą wątpliwości:

Szkoła powinna uczyć gry w szachy tak, jak ortografii czy arytmetyki.  I to nie z myślą, że uda jej się wychować przyszłych mistrzów, bo tylko nieliczni, wyjątkowo uzdolnieni i pracowici osiągną wysoki poziom. Wprowadzając przedmiot „szachy” dajemy jednak szansę zabłyśnięcia każdemu uczniowi. Czasami dziecko, które ma etykietkę ucznia słabego, potrafi właśnie na tych zajęciach wyzwolić pewne cechy, o które wcześniej byśmy go nie podejrzewali. Z nauką gry w szachy jest jak z nauką pływania. Nikt, kto nauczy się pływać i grać w szachy w dzieciństwie, nie żałuje tego w życiu dorosłym. Obie umiejętności procentują. Tego się  nigdy nie zapomina.

Szach_n.JPG – Twój ruch.

Wypadałoby  może dodać, że nawet najbardziej entuzjastyczne opinie nie zwalniają od zachowania umiaru. Są młodzi ludzie, których niejako z natury do szachów i w ogóle do gier logicznych nie ciągnie. Bardzo prawdopodobne, że znielubiliby takie gry, gdyby stały się dla nich obowiązkiem serwowanym w nadmiarze. Wydaje się, że pamiętał o tym rosyjski minister edukacji, informując o projekcie wprowadzenia od 2008 roku do szkół podstawowych szachów jako przedmiotu obowiązkowego – dwóch godzin tygodniowo w pierwszej klasie.

Tymczasem niedawno dotarła do mnie niewesoła wiadomość od doktora Pawła Kerntopfa, redaktora działu szachowego w „Gazecie Wyborczej”: niestety, byłego redaktora, bowiem dział został skasowany na początku bieżącego roku. Nie wiedziałem o tym, bo choć nie pojawiał się u mnie, czyli w Małopolsce, to sądziłem, że w innych dodatkach regionalnych jest obecny (powstawał w Warszawie i był zawsze w wydaniu stołecznym, a decyzja o jego zamieszczaniu w innych wydaniach należała do szefów dodatków).
Pamiętam czasy, gdy trudno było znaleźć poczytny dziennik lub czasopismo o dużym nakładzie bez kącika szachowego obok krzyżówki. Zresztą do dziś tak jest w wielu krajach. Obecnie padł kącik nasz przedostatni. Pozostał już tylko jeden bastion gier umysłowych, wzniesiony w organie UPR Najwyższy Czas! Niezależnie od opinii o programie wspomnianej partii wypada obiektywnie stwierdzić, że ów apolityczny bastion, na który składają się aż trzy rubryki – szachowa, brydżowa i warcabowa – poza tym, że unikalny, prezentuje się nadzwyczaj solidnie.

Wolałbym nie komentować znikania szachów z prasy, natomiast ku pokrzepieniu proponuję pierwszą… klasówkę z przedmiotu „gry logiczne”.
Zadania są dwa – pierwsze związane z „szachowym” mastermindem, drugie z szachami – ale powiązane, więc tworzące jedną całość.

Łamigłówkowym wyjadaczom wystarczyłoby zapewne następujące krótkie objaśnienie:
– proszę rozwiązać mastermind, a jego rozwiązanie przenieść na szachownicę i rozwiązać dwuchodówkę.
Dla pozostałych i gwoli ścisłości – instrukcje z detalami.

Mastermind

szach_1.JPG 

Należy ustalić „kod” utworzony z pięciu różnych bierek szachowych (zastąpione znakami zapytania). Kluczem do rozwiązania jest pięć podanych układów bierek i ocena zgodności każdego układu z „kodem” – czarny krzyżyk (szach) oznacza właściwą bierkę, ale na złym miejscu, czerwony (mat) – pełną zgodność, czyli dobrą bierkę na tym samym miejscu, co w „kodzie”.

Dwuchodówka

szach_2.jpg 

Bierki stanowiące rozwiązanie masterminda należy przenieść na szachownicę do pól ze znakami zapytania – oczywiście umieszczając każdą zamiast znaku w odpowiednim kolorze. Na diagramie pojawi się wówczas dwuchodówka, czyli zadanie polegające na zamatowaniu czarnego króla w dwóch posunięciach. Rozwiązanie dwuchodówki, a ściślej – jej pierwszy ruch – jest rozwiązaniem końcowym, które wystarczy przesłać jako komentarz do wpisu.

Za uporanie się z klasówką na szóstkę można wygrać nagrodę-niespodziankę. Wśród osób, które do czwartkowego (27 września) południa prawidłowo podadzą pierwszy ruch białych w rozwiązaniu dwuchodówki, rozlosowana zostanie (uchylę rąbka tajemnicy) bardzo atrakcyjna gra. Komentarzy z rozwiązaniami nie będę oczywiście uwalniał przed podanym terminem.

Wypada jeszcze uprzedzić, że zadanie, poza tym, że niełatwe, jest także nieco podstępne.