Logicy politycy

Polityków myślących logicznie mamy w Polsce – wbrew pojawiającym się czasem pesymistycznym opiniom – przynajmniej dwóch. Drugiego nie wymienię (może zechcą Państwo zgłosić w komentarzach jakieś propozycje), a pierwszym jest wspomniany w poprzednim wpisie Marek Borowski. Jak wiadomo rozwiązywanie łamigłówek logicznych jest jednym z hobby pana marszałka, który zapewne najwięcej czasu poświęcał temu zamiłowaniu w pierwszej połowie lat 70., głównie jako stały Czytelnik ukazującej się w „Życiu Warszawy” rubryki „Rozkosze łamania głowy”, a później aktywny uczestnik Ligi, w którą przekształciła się ta rubryka. Marek Borowski zdobył w Lidze tytuł Arcymistrza. Tytuł ten przysługiwał po zgromadzeniu odpowiedniej liczby punktów, przyznawanych za nadsyłane rozwiązania, a także za zamieszczane w ligowym dziale zadania autorskie. Przyszły minister finansów ułożył kilka zadań; moim zdaniem najciekawsze – o zdradliwych białogłowach – pozwolę sobie przytoczyć z niewielkimi zmianami formalnymi. 

Niektórym z 24 pracowników magistratu  żony przyprawiają rogi. Burmistrz wiedząc, którzy są zdradzani, wezwał wszystkich 24 i rzekł:
„Panowie, chciałbym, aby każdy z was wywnioskował sam – ale korzystając wyłącznie z informacji otrzymywanych ode mnie oraz rozumując logicznie – czy jego żona jest mu wierna, czy nie. Za chwilę każdemu szepnę na ucho nazwiska tych spośród waszych żon, które są wiarołomne, nie mówiąc oczywiście zdradzanym nazwiska ich własnej żony. Udacie się do swoich domów i będziecie się zastanawiać, nie kontaktując się z nikim oprócz mnie. Jeśli któryś z was dojdzie do wniosku, że żona go zdradza, powinien natychmiast powiadomić mnie o tym telefonicznie. Począwszy od jutra codziennie o godzinie ósmej rano będę ogłaszał, ile osób do mnie telefonowało z informacją o niewierności swojej żony.”
Wszyscy rozeszli się do domów i zaczęli rozmyślać. Jednakże nazajutrz i  przez kilka kolejnych dni burmistrz milczał – dopiero siódmego dnia (licząc dzień zebrania jako pierwszy) poinformował rano o telefonach od zdradzanych.
Ilu panów zawiadomiło burmistrza o dojściu do wniosku, że mają  niewierną żonę, jeśli wszyscy rozumowali logicznie?

Urok tego zadania tkwi m. in. w tym, że wydaje się ono skomplikowane i nieproste, podczas gdy w rzeczywistości jest co najwyżej odrobinę trudniejsze od zamieszczonej w poprzednim wpisie łamigłówki polegającej na odgadywaniu wieku trzech synów. Oba zadania mają zresztą pewną cechę wspólną: w każdym zawarte jest podzadanie rozwiązywane – z założenia bezbłędnie lub najlepiej jak można – przez przynajmniej jedną postać występującą w zadaniu. By rozwiązać zadanie trzeba więc uprzednio wejść w rolę tej postaci i rozwiązać podzadanie, czyli jakby myśleć za kogoś oraz wnioskować z wniosków, do których ten ktoś doszedł.
Charakterystyczne, że politycy, którzy deklarują słabość do łamigłówek logicznych (wiem o kilkunastu – na świecie) najczęściej właśnie proste zadania z podzadaniami podają jako przykłady tych, które podobają im się najbardziej. Oto jedno ze wspomnianych onegdaj przez Jacka Kuronia.

Z pudła zawierającego pięć czapek – dwie żółte i trzy zielone – wybrano trzy czapki i założono na głowy trzem mędrcom, stojącym jeden za drugim. Dotąd mędrcy mieli zamknięte oczy. Gdy je otworzyli, ostatni widział dwóch, drugi jednego, pierwszy żadnego. Żaden mędrzec nie widział swojej czapki i nie mógł się odwracać. Zapytano ostatniego, jakiego koloru ma czapkę. Odparł, że nie wie. Drugi, usłyszawszy odpowiedź ostatniego, na takie samo pytanie udzielił identycznej odpowiedzi. Wówczas pierwszy, słysząc odpowiedzi dwóch pozostałych, powiedział, że wie, jaki jest kolor jego czapki. Jaki?

Warto dodać, że jedną z pierwszych książek, w których to niemal klasyczne zadanie się pojawiło, jest słynny zbiór łamigłówek matematycznych „Lilavati” Szczepana Jeleńskiego, wydany po raz pierwszy w latach 30. minionego wieku. Co najmniej dziwne, że autor tego dzieła, które w ciągu dziesięcioleci doczekało się kilkunastu wydań i przyciągało do matematyki rzesze młodych ludzi, w tym wielu przyszłych polskich uczonych i inżynierów,  nie tylko nie doczekał się pomnika, ale nawet wzmianki w encyklopedii (poza Wikipedią).

Gdyby Marek Borowski został prezydentem, to na świecie byłyby przynajmniej dwie znane z zamiłowania do łamigłówek logicznych tęgie głowy państw. O aktualnym prezydencie „logiku” – w następnym wpisie.