Migawki z Mińska

Łamigłówkoholizm to w porównaniu z innymi -holizmami nałóg niegroźny. Umysł delikwenta, który przesadzi z dawką lub stopniem trudności, w pewnym momencie, mówiąc kolokwialnie, nie wyrabia i przechodzi na bieg jałowy. Stąd osoby, które w relaksowych warunkach nieźle radzą sobie nawet z trudnymi zadaniami, odpadają, gdy konkurencja wymaga pośpiechu lub solidnej kondycji umysłowej. Te cechy odgrywają decydującą rolę w turniejach zadaniowych, a zwłaszcza w najważniejszym z nich – mistrzostwach świata. Wiem coś o tym jako powolny rozwiązywacz domowy, któremu niefortunnym zrządzeniem losu zdarzyło się przed 10 laty reprezentować Polskę w konkurencji sprintersko-wytrzymałościowej, a więc na WPC – z nienajgorszym (dosłownie) wynikiem, czyli siódmym miejscem od końca. Dlatego z szacunkiem i zrozumieniem traktuję występ naszych orłów (w tym jednej orlicy) na zakończonych parę dni temu 17 Łamigłówkowych Mistrzostwach Świata. Wprawdzie do medali sporo brakowało, ale 24 miejsce Przemysława Dębiaka, nowicjusza w międzynarodowych szrankach, zasługuje na specjalny medal – złoty, jeśli przed nim (nie mam co do tego pewności) nie było żadnego debiutanta. Rutyniarz z Niemiec, Ulrich Voigt, dał popalić blisko setce konkurentów, zwyciężając ze znaczną przewagą – dla zdecydowanej większości jego wynik to kosmos.

Gdy powstaje ten wpis, ostatecznych oficjalnych wyników na mińskiej stronie jeszcze nie ma, choć z grubsza są znane. Brylowali Amerykanie, Czesi i Japończycy, indywidualnie błysnęli też nasi, a zwłaszcza moi sąsiedzi zza miedzy (do granicy mam 200 metrów), czyli Słowacy. Dzięki uprzejmości naszych reprezentantów wiem co nieco o zmaganiach na Białorusi, a nawet miałem okazję zapoznać się z zadaniami.
Właśnie zestaw zadań stanowił najmocniejszą stronę mistrzostw, bo obfitował w ciekawe, oryginalne pomysły – i tak być powinno, choć w przeszłości nie zawsze bywało. Za drugi pod względem atrakcyjności uznany został… mecz piłki nożnej między drużynami złożonymi z chętnych piłkarzy-łamigłówkarzy, rozegrany na klasowym boisku (sztuczna trawa). Uczestniczyli w nim także dwaj Polacy; wynik – 7:5 dla drużyny „polskiej”. Poza tym organizacyjnie było średnio, momentami zabawnie i jakby swojsko: sala turniejowa przypominała klasę szkolną – rozwiązujący siedzieli w ciasnych dwuosobowych ławkach; autokar wiozący uczestników wycieczki do Dudutek zepsuł się, wysłano więc drugi, który po drodze się zepsuł (podobno trzeci jednak dojechał).

Przez wszystkie rundy 17. Mistrzostw przewijał się motyw siedemnastki – od elementów zadań, poprzez punktację, aż do rundy play-off, w której startowało siedemnastu najlepszych po zakończeniu dotychczasowych zmagań. Bardzo przypadła mi do gustu piąta runda złożona wyłącznie z zadań „fałszywek”. Podobne łamigłówki pojawiały się bodajże dwukrotnie w poprzednich mistrzostwach, ale nigdy stadkiem, ani tak różnorodne i dopracowane formalnie. To właściwie nowa jakość. Poniższe zadanie było w rundzie „fałszywek” ostatnim i jednym z trudniejszych – za 17 punktów.

Bitwa morska

Diagram jest akwenem, na którym rozmieszczona została – i natychmiast utajniona – flota złożona z dziesięciu okrętów pokazanych pod diagramem. Są nimi: pancernik zajmujący cztery kratki, dwa krążowniki zajmujące po trzy kratki, trzy niszczyciele – każdy mieści się na dwóch kratkach i cztery jednokratkowe łodzie podwodne (kółeczka). Okręty umieszczone są w rzędach i kolumnach; żadne dwa nie zajmują pól graniczących ze sobą (nawet stykających się tylko rogami). Na akwenie ujawniono dwa wodne pola, na których na pewno nie ma okrętów. Liczby* przy brzegach oznaczają, ile pól w danym rzędzie (kolumnie) zajętych jest przez flotę. Zadanie polega na ustaleniu rozmieszczenia całej floty.
Litery przy brzegach służą podaniu rozwiązania, gdyby ktoś miał ochotę pochwalić się nim w komentarzu.

* żadna liczba nie jest poprawna – każda różni się od właściwej o jeden.