Wpis z mrowiska

Stopień trudności łamigłówki, jak zresztą czegokolwiek, to rzecz względna. Jeśli w poprzednim wpisie zaznaczyłem, że zadanie z japońskimi samochodami jest dość trudne, to wcale nie znaczy, że dla kogoś nie może się ono okazać pestką. Aby precyzyjnie określić trudność, wypadałoby skorzystać z jakiegoś wzorca. W gruncie rzeczy jednak taki wzorzec nie miałby większego sensu, bo przynajmniej z grubsza wiadomo, co jest łatwe, a co wymaga większego wysiłku lub umiejętności – i to wystarcza.

Takie przemyślunki dotyczące stopnia trudności dopadły mnie z dwóch powodów. Po pierwsze zauważyłem, że zadanie z wypożyczalnią aut można bardzo łatwo zmienić w naprawdę trudne, bardzo trudne lub horrendalnie trudne, a nawet – przy dzisiejszym poziomie techniki obliczeniowej – praktycznie nierozwiązywalne (o tym w następnym wpisie). Po drugie, obecnie siedzę po uszy w mrowisku i co chwila trafiam na zadania, przy których to samochodowe jest niemal trywialne. Przygotowuję artykuł o łamigłówkach, w których występują mrówki. Pomysł, zapewne nieco kuriozalny, przyszedł mi do głowy po wpisie o łamimrówkach. Zadań myrmekologicznych jest całkiem sporo, bo mrówka znakomicie nadaje się do roli punktu poruszającego się po płaszczyźnie. Jako pierwszy zauważył to Fibonacci, umieszczając postać formica aenigmistica na łamach wydanej w 1202 roku „Księgi obliczeń”.
Z zadaniami Fibonacciego poradziliby sobie dziś pierwszoklasiści, ale niektóre współczesne mrówcze twarde orzeszki mogą stanowić niezły zgryz nawet dla absolwentów matematyki.

Na wielościanie wypukłym znajduje się tyle mrówek, co ścian. Każda ściana należy do jednej mrówki i każda z nich cały czas wędruje po krawędzi wokół swojej ściany zgodnie z ruchem wskazówek zegara, przemieszczając się w ciągu godziny o co najmniej 1 milimetr. Należy dowieść, że po pewnym czasie jakieś dwie mrówki na pewno się spotkają.

Zastanawiałem się nawet, czy to w ogóle można nazwać łamigłówką. Jest wprawdzie fabułka, a rozwiązywanie nie wymaga właściwie żadnej wiedzy matematycznej, jednak logicznie główkować trzeba jakby obok i kilka poziomów wyżej, niż w przypadku, powiedzmy, bardzo trudnego sudoku.
Podobne wątpliwości może budzić poniższe zadanie.

Ktoś zamierzał otworzyć małą walcowatą puszkę z kawiorem. Założył otwieracz i w tej samej chwili zrezygnował z zamiaru, po czym odstawił puszkę do spiżarni. Nie zauważył jednak, że na skutek przymiarki puszka została przebita, w jej krawędzi powstała dziurka (D).

Pusz_1.JPG 

Zwabiona zapachem kawioru mrówka dotarła do podstawy puszki w punkcie A najbardziej oddalonym od D (umieszczonym symetrycznie do D względem centrum puszki), który wkrótce także odnalazła. Z czasem mrówki wydeptały na puszce dwupasmową ścieżkę od A do D. Drugim pasmem owady wracały z łupami. Okazało się, że dzięki niezwykłemu mrówczemu zmysłowi wytyczona trasa A-D była najkrótszą z możliwych. Jaka była jej długość i przebieg na powierzchni puszki o wysokości h i promieniu podstawy r.

Z jednej strony rozwiązywanie tego zadania wymaga korzystania z niełatwych metod analitycznych (szukanie ekstremum lokalnego funkcji, liczenie drugiej pochodnej), czyli, że tak powiem, łamania głowy inaczej. Z drugiej można je rozgryzać poniekąd intuicyjnie, korzystając z metod elementarnych, zdecydowanie łamigłówkowych i otrzymać poprawny wynik (a ściślej dwa wyniki) mimo… niewłaściwego sposobu rozwiązywania. Dzięki takiemu zbiegowi okoliczności temat puszeczki z kawiorem jest jednak w pewnym stopniu łamigłówkowy. A przy okazji jest niejako odrobinę świąteczny, bo wszak kawior to jajka:).
Pogodnych świąt.

PS Do japońskich aut powrócę tuż po świętach, wówczas także uwolnię komentarze z rozwiązaniem zadania z wpisu Jap Co. W związku z tym termin zakończenia zabawy z grą-nagrodą zostaje przedłużony do wtorkowego południa (25 marca).