Powrót trójkąta

Prawdopodobieństwo wylansowania nowej łamigłówki, mniej lub bardziej zbliżonej do sudoku, jest bliskie zera. Mimo to nie brak śmiałków, którym nie wystarcza satysfakcja z wymyślenia czegoś ich zdaniem ciekawego i oryginalnego, więc próbują robić interes. Obwarowują nowe zadanie prawami autorskimi oraz zastrzegają nazwę, co z reguły tłumi w zarodku szansę na ewentualną popularność. Gdyby podobnie postąpił Wayne Gould albo The Times, lansując sudoku, byłaby to do dziś zabawa niszowa albo efekt byłby mizerny, bo w rezultacie to samo zadanie pojawiałoby się pod wieloma różnymi nazwami.

Pewien Amerykanin uwierzył w wymyślone przez siebie trójkątne sudoku. Nazwał je „trizmem” i na początku tego roku wydał książkę oraz założył firmę. Ułożenie zamieszczonego poniżej zadania zajęło mi trochę czasu, bo chciałem, aby w rozmieszczeniu liczb zachować symetię obrotową. Wiernie oddana jest w nim istota „trójkątnego” pomysłu, mimo że graficznie diagram nieco uprościłem w stosunku do oryginału  (kolory zastąpione są strzałkami) – w celu zwięzłego przedstawienia reguł.

Sud_tri.jpg 

Podobnie jak w sudoku, dziewięć różnych cyfr powinno znaleźć się w określonych grupach pól, a konkretnie w każdym:
– 9-polowym trójkącie obwiedzionym grubą linią,
– rzędzie dziewięciu szarych pól wzdłuż boku,
– rzędzie wskazanym strzałką; w przypadku strzałki czerwonej w dziewięciu kolejnych polach licząc od strzałki (do drugiej ukośnej czerwonej kreski)
.

Rozwiązałem jeden trizm z firmowej strony i prawdę mówiąc na następny nie bardzo mam ochotę. Poza kształtem diagramu nie dostrzegam w tym typie zadania nic szczególnego, ciekawego merytorycznie, różniącego je od tradycyjnej, kwadratowej wersji. Niewykluczone jednak, że jestem odporny na jakieś walory, dlatego zdecydowałem się na prezentację. Być może coś w tym jest, skoro w kwietniu ma się ukazać drugi zbiorek takich zadań, ale… nazwanych inaczej (tri-doku) i innego autorstwa niż pierwszy. Trochę to dziwne, bo różne odmiany trójkątnego sudoku były już przerabiane dwa lata temu, a w Japonii nawet kilkanaście, i wszystkie albo odpadały w przedbiegach, albo krótko gościły na łamach. Niewielki wpływ na to miał także fakt, że prasa, z natury protokątna, ze względów graficznych za trójkątami nie przepada. Poza tym bardzo podobny pomysł o bliźniaczej nazwie (tridoku) znalazł się w wydanej także przed dwoma laty książce matematyka z Cambridge Xin-She Yanga. Jak widać łamigłówkowa historia również lubi się powtarzać.