Zebra Einsteina

Niespełna dwa miesiące temu kultowy magazyn amerykański „Life” ostatecznie przeszedł reinkarnację, całkowicie porzucając papierową powłokę i przenosząc się z całym dobrodziejstwem inwentarza wyłącznie do cielesności internetowej.
Ta świątynia sztuki fotoreportażu nie stroniła od łamigłówek, a w dwu ostatnich latach została przez jedną z nich niemal zdominowana. Wydawcy wymyślili zabawę polegającą na szukaniu różnic między parą zdjęć – drugie stanowiło kopię pierwszego z naniesionymi przez retuszera kilkunastoma drobnymi, subtelnymi zmianami.

Istotą pomysłu było wykorzystanie zdjęcia, bo poza tym jest to rozrywka z myszką i raczej dla dzieci, u nas zwykle pojawiająca się pod tytułem „znajdź różnice” albo „wytęż wzrok”. Każdy foto-test był perfekcyjnie dopracowany. Często wykorzystywano archiwalne i aktualne zdjęcia przedstawiające mniej lub bardziej znane osoby. W krótkim czasie ta niewyszukana, ale wciągająca zabawa stała się niemal wizytówką magazynu, ukazującego się od 2004 roku już tylko w formie weekendowego dodatku do 103 amerykańskich gazet. Większość z 13 milionów czytelników rozpoczynała lekturę od ostatniej strony z „Picture puzzle”, która szybko stała się jedną z najpopularniejszych amerykańskich stron nieinternetowych.

Można by rzec, iż papierowy „Life” dokonywał żywota efektownie i efektywnie, bo wydana pod koniec ubiegłego roku książka zawierająca sto takich obrazkowych łamigłówek, a właściwie „łamioczek”, szybko stała się bestsellerem. W kwietniu pojawił się następny zbiór fotozagadek, także lokując się w czołówce i bijąc na głowę publikacje z sudoku, a w przygotowaniu są dwa kolejne. Zasmakować zabawy można też na stronie internetowej magazynu. Warto również zajrzeć do archiwum wspaniałych zdjęć – na razie z okładek.

Przy okazji podzwonnego dla papierowej wersji „Life” chciałbym przypomnieć łamigłówkę wylansowaną przez ten magazyn w czasach, gdy przesiadywałem w oślej ławce.
Tuż przed gwiazdką 1962 roku w wydaniu międzynarodowym opublikowano zagadkę, którą miał jakoby ułożyć Albert Einstein. Poniżej zamieszczam tłumaczenie oryginału.

Kto ma zebrę

5_dom.JPG

1. Jest pięć domów
2. W czerwonym domu mieszka Anglik
3. Hiszpan hoduje psa
4. Lokator zielonego domu pije kawę
5. Ukrainiec gustuje w herbacie
6. Zielony dom stoi na prawo od białego, tuż obok
7. Palacz old goldów hoduje ślimaki
8. Ten, kto mieszka w żółtym domu, pali koole
9. Mleko pije lokator środkowego domu
10. W pierwszym domu mieszka Norweg
11. Palący chesterfieldy mieszka tuż obok właściciela lisa
12. Koole pali sąsiad właściciela konia
13. Palacz lucky strike’ów pije sok pomarańczowy
14. Parliamenty pali Japończyk
15. Norweg mieszka tuż obok niebieskiego domu
Kto pije wodę? Kto ma zebrę?
Gwoli jasności wypada dodać, że każdy dom pomalowany jest na inny kolor, w każdym mieszka pan innej nacji, który hoduje inny gatunek zwierzęcia oraz gustuje w innym napoju i w innych papierosach
.

Rzekomy autor nie mógł już niestety potwierdzić ani autorstwa, ani przypisanego mu następującego komentarza: „zadanie to jest tak trudne, że potrafi je rozwiązać tylko dwa procent ludzkości”. Wszystko wskazuje na to, iż prawdopodobieństwo, że sławny fizyk ułożył tę łamigłówkę, jest znacznie mniejsze niż dwa procent. Zdaniem wielu czytelników wskazanie Einsteina jako autora zadania tak prostego – w porównaniu z problemami, którymi się zajmował – dość schematycznego i nie do końca precyzyjnie sformułowanego, było co najmniej nietaktowne. Redakcja, nie podając źródła, wyjaśniała, że zagadka powstała, gdy przyszły noblista był chłopcem. Pojawiły się wówczas kontrargumenty, czasem zabawne, np.: „marek niektórych papierosów nie znano w XIX wieku”. Natomiast już wówczas znane były tego rodzaju zadania. Einstein zapewne zetknął się z nimi, tak jak znacznie później z krzyżówkami, ale nie ma żadnych dowodów na to, że go szczególnie interesowały.

Bardzo wątpliwa jest informacja podana w beletryzowanej biografii* uczonego, jakoby redagował on anonimowo dział zagadek naukowych w dzienniku „Frankfurter Zeitung”. O ile mi wiadomo, nikt z „poważnych” biografów tego nie potwierdził. W einstienianach tylko raz pojawia się wzmianka o łamigłówkach matematycznych – w korespondencji z psychologiem Maxem Wertheimerem, w kontekście rozważań nad eleganckimi dowodami twierdzenia Menelaosa. Ponadto w jednej z publikacji, posługując się analogią, Einstein nawiązał do krzyżówek, co oczywiście miłośnicy wpisywania liter w kratki nie omieszkali wykorzystać, zaliczając fizyka do krzyżówkowiczów.

Wspomniana łamigłówka doczekała się wielu wariantów (w najbardziej znanym zebrę zastąpiły rybki), które zwykle także są dowartościowywane, czyli przypisywane Einsteinowi. Należą one do zadań logicznych zwanych – ze względu na sposób ich rozwiązywania – tabelkowymi (logic-grid puzzles). Moda na nie powróciła właśnie dzięki publikacji na łamach „Life”. W Polsce popularyzował je na przełomie lat 60. i 70. Lech Pijanowski, głównie za pośrednictwem panów Abackiego, Babackiego, Cabackiego i pozostałych.

einstein.JPG

* Antonina Vallentin, „Dramat Alberta Einsteina”, PIW 1957