Piranie w Dunajcu?

Jak pisał Owczarek Podhalański, na Dunajcu w Szczawnicy mostu nie ma, jednak dawno temu był, póki go dunajeckie tsunami nie zniosło. Zostało po nim dwanaście wbitych w dno pali, które rzadko kiedy woda całkiem zakrywa. Można się po nich przedostać z brzegu na brzeg, ale nie skacząc, tylko góralskim sposobem: trzeba mieć ze sobą trzy deski – metrową, dwumetrową i trzymetrową. Takie same odległości są między palami, ale mierząc prostopadle lub równolegle do brzegu.

plank1.jpg
Łatwo się domyślić, że przechodząc przez rzekę góral umieszcza deski na palach jak kładki, jednak musi przy tym przestrzegać paru zasad. Zacząć powinien od pala na brzegu. Jeśli jest na lewym brzegu, bierze deskę trzymetrową i opiera ja jednym końcem na jedynym palu znajdującym się na stałym lądzie (x), a drugim na palu e. W kolejnych etapach postępuje zawsze tak samo, w następujący sposób:
– staje na palu, do którego może się dostać, idąc po desce lub deskach,
– bierze jedną i tylko jedną deskę wspartą na tym palu,
– idzie z wziętą deską po kładce lub kładkach, które wcześniej położył,
– po dojściu do któregoś pala umieszcza deskę opierając ją jednym końcem na tym palu, a drugim na innym; położona kładka nie może znajdować się „po drodze” nad innym palem albo inną kładką.

Żadnych „cudów” (skakanie, umieszczanie kładek na ukos itp.) wymyślać i stosować nie wolno.

Jak przedostać się z brzegu x na y? Trzeba oczywiście zacząć od takiego ułożenia kładek, jak na poniższym rysunku.

plank2.jpg
Teraz wystarczy przenieść trzymetrową deskę na bc, a potem trzykrotnie metrówkę – najpierw na cd, potem na dh i w końcu na hy. Zapis całej operacji: xe-ea-ab-bc-cd-dh-hy.
Przeprawa w przeciwną stronę byłaby jeszcze prostsza, wręcz banalna: yh-hg-gf-fe-ex.

Proszę jednak zwrócić uwagę, że w każdej z powyższych przepraw góral traci przynajmniej jedną deskę, tzn. pozostawia ją na rzece. Jak więc powinna wyglądać przeprawa z x na y, aby na drugi brzeg dotarł także komplet desek?

Łamigłówki z kładkami wymyślił pod koniec ubiegłego wieku angielski spec od labiryntów Andrea Gilbert. W lipcu 2000 roku umieścił kilka z nich w postaci apletów na swojej stronie interentowej pod nazwą plank puzzles. Szybko zdobyły spore powodzenie, a także zainteresowała się nimi amerykańska firma Thinkfun (wówczas Binary Arts), produkująca zabawki dla myślących. Efektem była multi-łamigłówka River Crossing, która pojawiła się na rynku przed 5 laty.

CrossR.jpg

Zawiera ona 40 małych plansz z fragmentem rzeki i otworami, w których umieszcza się kołeczki symbolizujące wbite w dno pale. Są oczywiście także elementy odpowiadające kładkom oraz przeprawiający się przez rzekę traper.

Stopień trudności zadań jest zróżnicowany, zabawa ma wiele uroku i bardzo wciąga. Doświadczyłem tego na sobie poświęcając kilka wieczornych godzin na wielokrotne pokonywanie rzeki. Zmogłem wszystkie 40 łamigłówek, przypłacając to bólem głowy. Udało mi się nie wpaść do wody, w której roiło się od piranii, aligatorów i innych critterów – tak w oryginalnej fabułce uzasadniona jest potrzeba budowania mostków. Zastanawiałem się nawet w związku z tym, czy nie warto by dla potrzeb powyższej łamigłówki wpuścić trochę piranii do Dunajca. Jednak skoro łódki brak, woda zimna jak diabli, prąd rwący, a głębokość miejscami ponad dwumetrowa, to chyba wystarczy, żeby odechciało się wchodzić do rzeki.